czwartek, 29 stycznia 2015

15. Caelum



Ralph musiał wrócić do domu dziecka, więc w domu Corinne i Dantego po raz kolejny zapanowała cisza. Mężczyzna znowu więcej czasu spędzał w pracy, ponieważ napływały nowe zamówienia na zabawki, a ona dużo spacerowała po parku i rozmyślała nie tylko o dziecku, ale i Jimie.
Co ciekawe, przez trzy miesiące ani razu nie spotkała tajemniczego bezdomnego. Dante również nie wspominał, by z nim rozmawiał, co trochę zastanawiało kobietę. Zawsze w jakimś dziwnym, niespodziewanym momencie ten człowiek po prostu się pojawiał, a gdy już dopiął swego, równie szybko znikał.
Corinne chciała go spotkać, by móc z nim porozmawiać i wyjaśnić kilka dręczących ją kwestii. Dlaczego odnosiła wrażenie, że już kiedyś go spotkała? Co go łączyło z Ralphem? I dlaczego pojawiał się zawsze wtedy, gdy – zdawać by się mogło – go potrzebowali?
Z reguły też zostawiał po sobie jakiś ślad. Za każdym razem był wtedy, gdy coś się działo, w jakimś przełomowym momencie. Albo inaczej – on sam ten przełomowy moment tworzył.
Ot, taki bezdomny artysta.
Pod koniec marca Corinne była już bardzo stęskniona za Ralphem. Nie mieli możliwości zabrać go do domu dłużej niż na weekend, więc często bywali w domu dziecka, jednak to nie było to samo. Niestety, musieli wypełniać ostatnie dokumenty dotyczące adopcji; dopiero wtedy będą mogli wziąć Ralpha na stałe.
Corinne zdziwiła się, że czas tak szybko płynął. Nie mogła uwierzyć, że Raphael jest obecny w ich życiu już rok; mało tego – miał w nim pozostać już do końca. Niedługo prawnie zostanie ich dzieckiem, będzie mógł mieszkać u nich domu nie tylko w weekendy. Codziennie będą go odprowadzać do szkoły, potem z niej odbierać. Będą z nim rozmawiać, bawić się, poznawać jeszcze lepiej.
Będą go kochać, a on będzie kochał ich.
Staną się najszczęśliwszą rodziną na świecie.
Przed wypełnieniem ostatnich dokumentów mogli zabrać Ralpha do domu na cały tydzień. Corinne policzyła, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to Ralph przeprowadzi się do nich na stałe już za niecały miesiąc, akurat na Wielkanoc. To będzie naprawdę cudowny prezent, piękniejszego chyba nie umiałaby sobie wyobrazić.
Na początku kwietnia odebrali chłopca z domu dziecka, jednak nie pojechali od razu do kamienicy na przedmieściach miasta.
– Mamy dla ciebie niespodziankę – zapowiedział Dante.
– Możesz zamknąć oczy – dodała wesoło Corinne, odwracając się i posyłając chłopcu promienny uśmiech.
Dante doskonale znał drogę do miejsca, w które chciał zabrać rodzinę. Przez dłuższy czas jechali wzdłuż Derwentu, obserwując piękno przyrody. Wiosna w Derby wyglądała naprawdę ślicznie: rosły kwiaty, drzewa rodziły owoce, a ciepłe powietrze przyjemnie wypełniało nozdrza.
Zaparkowali przy centrum handlowym, jednak nie udali się w to miejsce. Dante wziął Corinne za rękę, drugą chwycił dłoń małego Ralpha, po czym zaprowadził najbliższych w kierunku rzeki.
– Wiem, że już tu byłeś, ale nie poznałeś dokładnie historii tego miejsca – rzekł po kilku minutach marszu.
Corinne od razu poznała to pamiętne miejsce – znajdowali się na kamiennych stopniach, na których siedziała prawie czternaście lat temu, przemoczona do suchej nitki, czytając „Wichrowe Wzgórza”. A potem podszedł do niej Dante, chcąc ją poznać...
I tak się zaczęło.
– To na tym schodku siedziała twoja mama, gdy poznała tak niesamowitego mężczyznę, jakim mam przyjemność być.
Corinne zachichotała.
– Naturalnie, Dante.
Mężczyzna objął żonę i ucałował ją w czoło.
– A potem spotykaliśmy się w tamtej kawiarni. – Wskazał palcem na „Caelum”. – Co ciekawe, mimo upływu tylu lat wciąż jest czynna. To co, chcemy tutaj posiedzieć, czy od razu idziemy na najlepszą czekoladę w mieście, o ile nie w całej Anglii?
– Posiedźmy – zaproponowała Corinne.
Dante spojrzał uważnie na żonę.
– Wszystko w porządku? – spytał, gładząc ją po policzku. – Nie wyglądasz najlepiej.
Kobieta usiadła na jednym ze stopni, biorąc Ralpha na kolana.
– Wszystko w porządku, trochę zakręciło mi się w głowie. Nic poważnego.
Zapatrzyli się na leniwie płynącą rzekę, przechodzących ludzi i przyrodę budzącą się do życia. Dostrzegli unoszący się w powietrzu kurz, słyszeli wesoły krzyk dzieci. Napawali się tą chwilą przyjemnego milczenia, będąc jednocześnie blisko siebie. Nagle jednak ciszę przerwał Ralph.
– Mamo, od razu zakochałaś się w tacie?
– Tak, bardzo szybko – odparła po chwili zastanowienia kobieta. – Zadziwiające. Chociaż, w sumie, jesteś tak niesamowity, że to jednak nic takiego. – Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Dante zaśmiał się i objął żonę ramieniem.
– Za to sam tata stracił głowę mniej więcej po pierwszym spojrzeniu. Od razu wiedziałem, że to ta jedyna, fantastyczna dziewczyna. Ach, byłem młody i głupi.
Corinne szturchnęła go lekko.
– Demoralizujesz mi tu dziecko.
– E tam. Pamiętaj, młody pokoleniu, bierz tę ładną i miłą. Jak cię kocha, to nawet się nie zastanawiaj. Patrz, jak ja trafiłem. – Pocałował żonę w policzek.
Ralph zaśmiał się wesoło, wyplątał z uścisku Corinne i pobiegł w kierunku rzeki, by powrzucać do niej kamieni.
– Na pewno dobrze się czujesz? – upewnił się Dante. – Jesteś blada.
– Zawsze byłam. – Corinne wzruszyła ramionami. – Już mi lepiej, naprawdę. Nie musisz się o mnie martwić, jestem zupełnie zdrowa. Chyba po prostu wstałam lewą nogą, nic takiego.
Gdy Ralph znalazł odpowiadającą mu ilość kamieni, które potem i tak wylądowały w wodzie, przybiegł z powrotem do rodziców.
– To co, idziemy na tę czekoladę? – spytał niewinnie, uśmiechając się tak, że Corinne aż ścisnęło się serce z radości, że przez jeszcze długi czas będzie miała okazję oglądać tę uroczą twarzyczkę chłopca.
Cała trójka ruszyła w kierunku kawiarni, trzymając się za ręce. Gdy weszli do środka i zajęli stolik w kącie, naprawdę się zdziwili, że nic tutaj nie uległo zmianie. No, może poza kelnerkami, bo Corinne nie zauważyła Plum, którą pamiętała aż do dzisiaj. W końcu to dzięki niej porozmawiała z Dantem i można było uznać tę kelnerkę za swego rodzaju swatkę. Dobrą swatkę.
– A wiecie, że sprawdziłem, co oznacza to słowo? – podjął rozmowę Ralph. – „Caelum” to po łacinie niebo.
Corinne uśmiechnęła się do Dantego.
– Widzisz, synu – powiedział nagle Dante, biorąc żonę za rękę. – Ta nazwa jest wprost idealna dla tego miejsca. Nawet nie wiesz, ile randek tu się odbyło z moim osobistym aniołem.
– Oj, słodzisz, słodzisz – zachichotała Corinne. – Ralph, nie słuchaj go. To kłamca. Mówi, że nie jest romantykiem, a tu i teraz aż ocieka ckliwością. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo – zwróciła się do Dantego, kiwając palcem. – Poza tym, nie jestem aniołem.
– No nie takim dosłownym – zaczął przekomarzać się Dante.
– Wiecie co? – spytał nagle Ralph, który do tej pory obserwował tę scenę w milczeniu. – Tak na moje oko jesteście świetnie dopasowani. Trochę jak dwie połówki jabłka. Oddzielnie samotni, a kiedy złączą się w całość, prawie kompa... – Zmarszczył zabawnie brwi, szukając odpowiedniego słowa.
– Kompatybilne – dopowiedział Dante, uśmiechając się krzywo. – Widzisz, Corinne, nawet siedmiolatek widzi tę chemię między nami.
– Bardzo inteligentny siedmiolatek – dodała Corinne, mierzwiąc jasne włosy Ralpha. – Tak poza tym, to jesteś dzisiaj w zadziwiająco dobrym humorze – zauważyła, patrząc uważnie na Dantego. – Chyba jeszcze nigdy nie słyszałam takich słów padających z twoich ust. Coś jest dzisiaj z tobą nie tak, mój drogi.
– Po prostu odkrywam w sobie nieznane dotąd pokłady nadmiernego romantyzmu.
– Czyli zwyczajnie się zgrywasz. – Corinne uśmiechnęła się szeroko. – Widzisz, Ralph, jak ten twój tata potrafi mydlić oczy kobiecie?
– Ukochanej kobiecie.
– No już, dość tego lukru.
Dante uśmiechnął się szeroko.
Cały dzień spędzili w okolicy kawiarni „Caelum”. Gdy napili się czekolady, udali się na długi spacer wzdłuż rzeki, śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim i o niczym.
Zdawać by się mogło, że Corinne i Dante już dawno zapomnieli, jak smakuje prawdziwe szczęście. Tego jednak dnia każdy zapach, każde słowo nabierało innego znaczenia; każde cieszyło się tym wszystkim na swój sposób.

Każde było szczęśliwe.

~*~
Napiszę tak: szału z tym rozdziałem nie ma, trochę za dużo lukru i słodyczy, ale obiecuję, że w następnym rozdziale akcja ruszy mocno do przodu. 
No, moi drodzy - powoli zbliżamy się do końca.
Smutno mi ;c
Wasza Elif

11 komentarzy:

  1. No faktycznie Dnatego ogarnął nagle niespodziewany romantyzm. I był on troche przesłodzony, ale z drugiej strony dawno nie było miedzy nimi czegos takiego i naprawde miło widzieć, ze Dante najwyraźniej wybaczył zonie i ze nadal ja kocha. Z pewnością duża w tym zsluga aralpha, nawet jakby nie był aniołem ;) sama jego obecnosc... Jeśtem ciekawa, co bedzie dalej, wiec dodawaj szybciutko nowy rozdział. Zapraszam na zapiski-condawiramurs.blogspot.co,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdaję sobie sprawę z przesytu tej słodyczy, ale chciałam pokazać odbudowaną niemal w całości relację Corinne i Dantego. A obecność Ralpha z pewnością im nie zaszkodziła - wręcz przeciwnie, pomogła. :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  2. Ile słodyczy, o matko... nie rozpędzaj się tak, bo wszystkie zęby mi wypadną ;c
    W sumie to w tym rozdziale nie ma nic takiego szczególnie rzucającego się w oczy, więc traktuję to jako taki bardziej przerywnik w fabule, anyway, wszystko jest ładnie opisane, nie mam się do czego przyczepić. Jedynie Ralph się jak zwykle wyróżnia, już nawet wolę nie pytać o jego znajomość łaciny, chyba że po prostu nosi w kieszeni spodni podręczny słowniczek...
    Przez chwilę się zastanawiałam nad nazwaniem tej przemiany Dante "powrotem do normalności", ale to powoli zmierza w drugą stronę, ze skrajności w skrajność, biedak bredzi od rzeczy od nadmiaru szczęścia, może czas na jakąś porządną katastrofę? Cóż, nie żebym na to nalegała, w sumie szczęśliwy Dante wydaje się być bardziej człowieczy, tak jakby jego wszystkie uczucia magicznie zmartwychwstały.
    Sumując, miło patrzeć na radość tej trójki. Mimo że nie lubię szczęśliwych zakończeń... chyba że planujesz kogoś zabić pod sam koniec?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrzegałam przecież, że będzie dużo słodyczy ;D
      Tak, to swego rodzaju przerywnik, który miał pokazać szczęście naszej trójki oraz to, że Corinne i Dante pogodzili się na dobre.
      Ech, istnieje coś takiego jak Internet, a teraz nawet kilkuletnie dziecko umie się nim posługiwać. Zresztą, może nosi w kieszeni słowniczek z łaciną? ;D
      Chyba Dante chce po prostu naprawić stracony czas, który przeznaczył na strzelanie fochów na prawo i lewo. Zresztą, przez większość wypowiedzi nabijał się, chociaż chyba nie podkreśliłam tego, jak chciałam.
      Hm, sądzę, że zakończenie spodoba się nawet Tobie :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  3. A mi się podoba. :-) tylko niepokoi mnie trochę zdrowie Cori. Chociaż moglas się bardziej postarać opisując to, bo gdyby nie informacja w dialogach nawet nie zauwazylabym, ze cos z nią jest nie tak.
    A jednak jest cos czego Rafi nie potrafi. Kom... Kom... ;-)
    Po dzisiejszej wygranej naszych Orłów nie jestem w stanie nic z siebie wydobyć dla Ciebie. Ten brąz smakuje jak złoto! :-)
    Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Corinne, to właśnie miało tak wyglądać :) Dialogowo.
      Ech, to było trudne słowo, zresztą nikt nie jest idealny ;) Nie zapominajmy, że to w dalszym ciągu dziewięcioletnie dziecko.
      No, ja też jestem z nas dumna, nie powiem :) A mecz oglądałam z zapartym tchem do ostatniej chwili ;)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  4. Dawno tu do Ciebie nie zaglądałam, a okazuje się, że miałam do nadrobienia aż trzy rozdziały.
    Tak się cieszę, że pomiędzy Dante a Corinne już się dobrze układa. Czytając 13 rozdział, kiedy Emily umarła aż sama miałam łzy w oczach. Było mi ich strasznie żal. Tak wiele przeszli, a po śmierci drugiego dziecka znów w ich małżeństwie nastąpił poważny kryzys. A później wróciłam do teraźniejszości, a tam święta. Bardzo podobał mi się tamten rozdział, zresztą jak każdy na tym blogu. No i w końcu para zauważyła niezwykłość chłopca. Najwyższa pora :)
    Uwielbiam Jima. To, że jest aniołem jest jasne jak słońce. No i słowa Ralpha, że nie poznał Jima na ziemi wszystko wyjaśniają. Dobrały się dwa aniołki ;) A poza tym uważam, że Jim Jones to nasz tajemniczy bezdomny i to on uratował firmę Dantego. No i czy lekarz, który opiekował się Corinne podczas jej obu ciąż nie nazywał się Jim? To nie może być przypadek.
    Natomiast jeśli chodzi o ten rozdział to i może jest słodki, ale po tych wszystkich przejściach należy im się więcej szczęścia. Wszystko pięknie się układa i dobrze. Zastanawia mnie tylko to samopoczucie Corinne. Mam na to dwa wyjaśnienia. 1. Znów jest w ciąży, a 2. jest chora. Mam nadzieję tylko, że ta historia nie skończy się tragedią, bo chyba bym Ci nie wybaczyła.
    Teraz pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też się cieszę ich szczęściem :) "Trochę" w życiu przeszli; nie dość, że każde z osobna ma swoje osobiste problemy (Corinne wychowywał jedynie ojciec, przez dłuży czas była samotna, natomiast Dante miał konflikt z rodzicami), to na dodatek razem też przeżyli wiele tragedii i rozczarowań.
      Ja tam lubię smutne zakończenia, lepiej oddają naszą rzeczywistość :)
      A myślałam, że nikt nie zobaczy, że coś jest z Corinne ;3 Chociaż to też nie musi być od razu ani ciąża, ani choroba ;)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  5. Uff, przybywam, jak zwykle spóźniona. Niestety, czas nadal mnie goni i mam go niewiele, Zarz na początku tygodnia mam się zgłosić do kliniki dentystycznej na taki mały zabieg. dlatego jakoś nie miałam głowy do komentowania, chociaż czytam wszystko skrupulatnie najlepiej tuż po publikacji No, ale opinia musi się pojawić. W sumie przedmówcy utrafili dokładnie w sedno sprawy . Uroczo, że dałaś swoim bohaterom lekką sielankę. Tylko to nie jest taka autentyczna liryka, jak kiedyś śpiewał Turnau. Jakaś groźba ciągle nad nimi wisi. to wspomnienie o kłopotach Corinne. Mam już swoje podejrzenia, co do ewentualnego zakończenia i wcale by mnie nie uraziło, gdyby było ono niekoniecznie takie jak polewa na ciastku. W końcu od samego początku pojawiały się tutaj problemy egzystencjalne Mogłabyś pisać scenariusze do filmów opartych na faktach. Może tacy scenarzyści czegoś by się nauczyli? Ale jest i dobra strona tej mojej nieobecności . Postanowiłam poważnie zająć moim blogiem z dalszymi losami książkowych bohaterów. Lepiej późno, niż wcale, prawda? Na razie doprowadzam do ładu sam blog, dlatego zamknęłam dostęp, ale wkrótce powrócę. Inne projekty mogą poczekać lub zawsze można je zrealizować, nieco inaczej. Już nie mogę się doczekać nowego opowiadania w twoim wykonaniu pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny film. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny rozdział ;) Aż sama się uśmiechałam do monitora :)

    OdpowiedzUsuń