Mijały kolejne miesiące; upalne lato zmieniło się w
deszczową jesień. Corinne zaczęła kolejny rok studiów, a Dante pod koniec
wakacji podpisał umowę z trzema sklepami. Mężczyzna pomógł Corinne znaleźć
pracę w księgarni, gdzie stała za ladą; sam zajął się rozkręcaniem swojej firmy
produkującej zabawki.
Ich związek wciąż się rozwijał. Rozmowy, z początku
o błahych rzeczach: ulubionym kolorze, ilości cukru sypanego do herbaty czy wyjątkowo
wciągającej książce, zaczęły stawać się coraz bardziej osobiste i intymne.
Corinne ze zdziwieniem i dziwnym strachem zauważyła,
że już od dawna nie była tak szczęśliwa. Do tej pory przeważająca część jej
życia jawiła się jako koszmar; tylko niektóre chwile były naprawdę dobre. A
teraz? Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Dzięki Dantemu otworzyła się na
ludzi; poznała wiele niesamowitych osób, z którymi dobrze się dogadywała.
Zresztą, sama znajomość z Dantem była jedną z
najszczęśliwszych rzeczy w jej życiu. Nigdy nie spotykała się z żadnym chłopakiem,
nawet za czasów liceum, a teraz…? Przez ostatnie miesiące była z kimś, kto ją
szanował, kto się o nią troszczył i, przede wszystkim, kochał ją.
Czy mogło być coś piękniejszego niż spełniona
miłość?
W końcu Dante postanowił przedstawić Corinne rodzicom.
Mimo że jeszcze nie byli narzeczeństwem, to mężczyzna chciał wreszcie pogodzić
się z rodzicami i pokazać, że on także potrafi być odpowiedzialny.
Corinne była dosyć wystraszona całą sytuacją.
Chciała odwieść Dantego od pomysłu odwiedzenia rodziców, twierdząc, że to za
wcześnie, jednak chłopak nie chciał jej słuchać.
Dziewczyna pragnęła zrobić jak najlepsze wrażenie na
rodzicach Dantego. Przez cały ranek układała włosy, zrobiła staranny makijaż i
założyła niedawno kupioną czarną sukienkę. Jak na szpilkach czekała na Dantego,
mając nadzieję, że spodoba się nie tylko jemu, ale i państwu Whisper.
Gdy tylko zobaczyła Dantego, który zaparkował auto
pod jej blokiem, dostała nagłych mdłości. Już od jakiegoś czasu nie miała na
widok Dantego miękkich kolan czy palpitacji serca. A teraz? Znowu to samo.
Otworzyła mężczyźnie drzwi, nerwowo przygładzając
pokręcone włosy. Znacznie bardziej wolała swoje delikatne jasne fale, ale po
telefonicznym kontakcie z Faith, która była w końcu jej najlepszą przyjaciółką,
stwierdziła, że czas na jakieś małe… „szaleństwo”.
– Cześć. – Dante wyszczerzył zęby w uśmiechu na
widok Corinne.
W dłoni, jak zwykle zresztą, trzymał bukiecik
herbacianych róż. To była już ich mała tradycja – za każdym razem na
jakiekolwiek spotkanie Dante przynosił róże.
– Witaj – mruknęła nerwowo Corinne.
– Pięknie wyglądasz – powiedział Dante, patrząc
uważnie na dziewczynę. – Ale chyba wolę cię w naturalnej wersji.
Wszedł do środka, włożył różę do wazonu, który stał
przy wejściu już od kilku miesięcy, tylko po to, by wstawiać do niego kolejne
kwiaty. Kolejna mała tradycja.
– To co, idziemy? – spytał Dante, całując Corinne w
czoło.
Corinne pokiwała głową, blednąc nagle. Bała się, że
ośmieszy się przed rodzicami Dantego. Jego rodzina była bogata, a u niej nigdy
się nie przelewało, zwłaszcza ostatnimi miesiącami.
– Jasne – mruknęła, biorąc torebkę.
Schodząc do samochodu, miała coraz większe
wątpliwości. Nie pasowała do takiej śmietanki towarzyskiej, jaką tworzyli
państwo Whisper. Ojciec Dantego założył własną prywatną klinikę, gdzie sam
leczył, a matka wykładała biologię na uniwersytecie. To byli bardzo zamożni
ludzie, a Corinne podświadomie czuła, że nigdy nie będzie należeć do… elity.
Pierwsze minuty w samochodzie minęły w absolutnej
ciszy. Takie momenty zdarzały się wręcz sporadycznie, bo Dante zawsze umiał
podtrzymać rozmowę; zresztą, obojgu nigdy nie brakowało wspólnych tematów do
rozmowy, więc doprawdy rzadko się zdarzało, by ta się nie kleiła.
Ale w tamtym momencie między nimi działo się coś
dziwnego, czego ani Corinne, ani Dante nie potrafili określić.
– Chciałem cię o coś spytać – nagle powiedział
Dante, zerkając na Corinne.
– Hm?
– Nie jestem fanem romantyzmu, ale może się
pobierzemy?
Corinne uniosła brwi w geście zdumienia. W pierwszym
momencie nie za bardzo wiedziała, czy Dante sobie żartuje, czy mówi jak
najbardziej poważnie.
– Co? – wykrztusiła po bardzo długiej chwili.
– No, moglibyśmy się pobrać. Wziąć ślub. Czy jak ty
to nazywasz…
– Ty mówisz poważnie? – spytała sceptycznym głosem
Corinne.
Dante westchnął.
– No jasne. Jaki problem? Powiemy moim rodzicom, że
mamy zamiar się pobrać.
– Ale znamy się dopiero pół roku – jęknęła Corinne.
– Nie uważasz, że to po prostu za szybko? Nawet dobrze się nie znamy.
– To możemy się poznać. Przecież nie musimy brać ślubu
już jutro, prawda?
Corinne pokręciła głową.
– To chyba trochę nierozsądne.
Dante nagle zatrzymał samochód na środku drogi.
Corinne otworzyła szerzej oczy i szybko rozejrzała się, czy nie jedzie żaden
samochód. Na szczęście szosa była pusta.
– Gdybym był tak cholernie rozsądny jak ty, to nawet
bym cię nie poznał. Bo kto rozsądny stoi w deszczu, ryzykując niezłe
przeziębienie, by poznać fantastyczną dziewczynę?
Mówiąc to, patrzył się prosto w niebieskie oczy
Corinne. Dziewczyna pokręciła głową.
– Zwariowałeś.
– Tak. Zwariowałem.
I nagle oboje zaśmiali się, nie za bardzo wiedząc z
czego. Zignorowali trąbiące na nich samochody, które zatrzymały się za ich
autem.
– Zjedź na pobocze.
– A wtedy się zgodzisz?
Corinne wywróciła oczami.
– Nie wiem. Muszę się poważnie zastanowić nad tą
propozycją. Przecież codziennie się nie zaręcza na środku ulicy. Zjedź na to
pobocze.
Dante wreszcie posłuchał Corinne i niechętnie
zaparkował samochód przy szosie. Ni stąd, ni zowąd rozpiął się z pasów i
wyszedł na zewnątrz. Corinne wywróciła oczami i zrobiła to samo.
Znaleźli się tuż przy dębowym lesie. Na ich głowy
kapały z liści krople porannego deszczu. Na szczęście dzisiaj świeciło słońce –
tak jakby pogoda zachęcała Corinne i Dantego do podróży.
– To jak? Bierzemy ślub? – spytał nagle Dante,
podchodząc do dziewczyny.
Corinne zaśmiała się nerwowo.
– To nie jest śmieszne, Dante. Przestań sobie
żartować.
– Ale ja absolutnie nie żartuję – odparł z powagą
Dante, biorąc Corinne za ręce. Pocałował ją w wierzch dłoni, ściskając je ciepło.
– Przecież się kochamy, tak?
Corinne wywróciła oczami.
– Słyszałam, że nie jesteś typem romantyka.
– A co widzisz romantycznego w oświadczaniu się
kobiecie w lesie, kiedy jest tak zimno i mokro? – Tym razem to Dante wywrócił
oczami. – Corinne, daj już spokój.
– Ale jeszcze mamy czas. – Dziewczyna wyplątała się
z jego uścisku. – Odpowiem ci za jakiś czas, dobrze?
Dante wyglądał na nieco zawiedzionego, ale niechętnie
się zgodził. Corinne była zszokowana tą dziwną sytuacją. Kompletnie się nie
spodziewała, że Dante złoży jej taką propozycję… Przecież jeszcze się dobrze
nie poznali, a tutaj taka akcja…
Z drugiej strony Corinne była dziwnie szczęśliwa.
Oświadczyny Dantego były dosyć… hm, szalone. Tak, tak można to określić. W
życiu nie spodziewała się, że mężczyzna zrobi coś takiego na środku ulicy,
powodując w dodatku korek. I ta jego stanowczość w głosie…
W sumie mogłoby się wydawać, że Dante po prostu
sobie z niej żartował.
Resztę drogi przebyli w kompletnej ciszy. Przez cały
kwadrans Corinne bardzo poważnie zastanawiała się, czy Dante mówił serio, a
jeśli już tak, to czy powinna się zgodzić. Przecież nie poznali się jeszcze
dobrze. Nie byli gotowi na małżeństwo – oboje mieli po dwadzieścia jeden lat i
byli jeszcze bardzo młodzi.
Przecież taki związek prawie na pewno się
rozpadnie.
Corinne chciała jeszcze lepiej poznać Dantego –
sześć miesięcy jej nie wystarczało. Znała już kilka historii takich „szybkich”
miłości – małżeństwa rozpadały się już po kilku tygodniach. Bała się, że z
Dantem też tak będzie, a nie chciała mieć złamanego serca.
Co oczywiście nie znaczyło, że nie kochała Dantego.
Wręcz przeciwnie; coraz częściej, zasypiając, wyobrażała sobie, jak będzie
wyglądać ich życie. On, jej mąż, i ona, szczęśliwie zakochana kobieta. I
gromadka dzieci, duży dom, spełnione marzenia…
Ale jeszcze nie teraz. Mieli czas.
Gdy dojechali pod willę, bo inaczej nie dało się
nazwać posiadłości państwa Whisper, Corinne aż otworzyła szeroko oczy. Widok ją
zachwycił, ale i jednocześnie przeraził.
Willa była ogromna. Budynek w kolorze kości
słoniowej z trzema piętrami, szeroki na dobre kilkadziesiąt metrów. Ogromne
okna, dwa tarasy i masywne dębowe wrota, które prowadziły do środka. Ogród był
zadbany i wypielęgnowany; rosło tu wiele drzew i krzewów, teraz bezlistnych z powodu
jesieni. Mimo wszystko miejsce miało swój niepowtarzalny klimat i niesamowity
urok, a wszechobecne odcienie brązu jeszcze bardziej potęgowały ten efekt.
– Co jest? – spytał z troską w głosie Dante, widząc,
że Corinne zrobiła się biała jak kreda.
– Zawieź mnie do domu – poprosiła zdławionym głosem.
– Nie chcę tej cholernej wizyty.
Dante uniósł brwi, nie rozumiejąc, o co chodzi
dziewczynie.
Corinne nie pasowała do tych ludzi, o czym
przekonała się już na samym początku. Jak ona wypadnie w oczach zamożnych i
wykształconych ludzi? Jej sukienka, fryzura… To było takie prostackie,
niepasujące do tego przepychu i piękna.
Przez nerwy nawet zapomniała o dziwnej sytuacji
sprzed kilkunastu minut.
– Źle się czujesz?
– Nie – powiedziała z dziwną mocą w głosie Corinne.
– Chcę do domu. Dante, ja nie chcę widzieć twoich rodziców. Zobacz, jak ja
wyglądam…
I wskazała na swoją skórzaną kurtkę, czarną sukienkę
i długie blond loki.
– No co? – spytał rozkojarzony Dante. – Wyglądasz
normalnie.
– No właśnie – szepnęła z rozpaczą Corinne; jej oczy
wypełniły się łzami. – Dante, chcę do domu. Nie pasuję ani do ciebie, ani
twojej rodziny.
Chyba powinna ugryźć się w język. Wygadywała
kompletne bzdury.
– Ej. – Dante pochylił się w stronę dziewczyny,
łapiąc ja za dłonie. – Po pierwsze, nie płacz. Nie lubię, jak kobieta płacze,
bo nigdy nie wiem, jak się zachować. Poza tym, nie do twarzy ci ze łzami.
Corinne pociągnęła nosem w odpowiedzi.
– A teraz mnie posłuchaj. Jakbyś była kolejną diwą z
dobrego domu, to nawet bym na ciebie nie spojrzał. Wystarczająco ich w życiu
spotkałem, by nauczyć się jednej rzeczy: takie kobiety są koszmarnymi żonami i
jeszcze gorszymi matkami. Wiesz, dlaczego tak bardzo mi na tobie zależy? Bo, do
cholery, nie pasujesz. I nigdy pasować nie będziesz. Nawet nie wiesz, jak się z
tego powodu cieszę.
– A myślałam, że nie jesteś romantykiem.
Oboje uśmiechnęli się w tym samym momencie.
– Sama zobacz, co ze mną robisz – westchnął Dante,
otwierając drzwi. – No chodź. Będzie dobrze, obiecuję.
Corinne wahała się tylko chwilę. Słowa Dantego
bardzo podniosły ją na duchu, więc szybko wysiadła z samochodu i dała się
zaprowadzić mężczyźnie do środka.
Gdy myślała, że to z zewnątrz ta willa jest okazała,
to nie miała pojęcia, że w środku może być jeszcze lepiej. Szeroki hol prowadził
do kolejnych pomieszczeń, a na jego końcu znajdował się wielki salon – tak
wielki jak całe jej mieszkanie.
Państwo Whisper okazali się być ludźmi po
pięćdziesiątce, którzy w dodatku nie za bardzo wiedzieli, na co jeszcze można
wydać nadmiar pieniędzy. Pani Irma była drobną kobietą o niesamowicie gęstych
czarnych włosach, które odziedziczył Dante. Jednak długi nos, silną szczękę i
wysoki wzrost dostał w spadku po ojcu, który był już osiwiały i nieco
zgarbiony.
Corinne od razu wyczuła niewidzialną granicę między
sobą a małżeństwem. Mimo że oboje byli dla niej mili, to dało się zauważyć
pewien dystans. Atmosfera znacznie się ociepliła, gdy się okazało, że w salonie
siedzi brat Dantego, Craig, wraz z żoną i kilkuletnią córeczką.
Rozmowa się nie kleiła. Corinne czuła się nieswojo,
jednak miarka się przebrała, gdy mama Dantego spytała swoim wysokim głosem:
– Corinne to twoja narzeczona, tak?
Od razu oboje po sobie spojrzeli, nie za bardzo
wiedząc, co odpowiedzieć na takie pytanie. W końcu Dante odchrząknął i zdecydował
się odpowiedzieć.
– To moja dziewczyna.
Nagle Corinne złapała Dantego za rękę i powiedziała
szybko:
– Tak, jego narzeczona.
Dante zmierzył dziewczynę wzrokiem, a jego twarz
rozjaśnił szeroki uśmiech.
– Tylko jeszcze bez pierścionka – dodał, ściskając
mocniej jej rękę.
Gdy godzinę później wracali do domu, żadne nie
odważyło się odezwać ani słowem. Jedynie co chwilę ukradkiem na siebie
spoglądali, nie za bardzo wierząc, jak szybko rozwinął się ich związek.
Dopiero gdy Dante zaparkował samochód pod blokiem
Corinne i nadszedł czas pożegnania, dziewczyna nagle spytała:
– Będziemy razem szczęśliwi?
– Będziemy – odparł Dante, całując dziewczynę w
czoło. – Obiecuję.
Ani Corinne, ani
Dante nie spodziewali się, że cała procedura adopcyjna może tak długo się
ciągnąć. Przez kolejne tygodnie wręcz z anielską cierpliwością wypełniali
wszystkie dokumenty, jeżdżąc po całym hrabstwie.
Nie kłócili się,
co było naprawdę miłą odmianą dla Corinne. Kobieta cieszyła się, że wreszcie,
po tylu miesiącach ciągłych awantur i nieporozumień, ona i Dante rozmawiali
prawie jak dawniej.
Gdy w końcu
jednak otrzymali telefon od panny Rosemary, że mogą odwiedzić Raphaela, Corinne
omal nie oszalała ze szczęścia.
Przez całą drogę
z błyskiem w oku opowiadała Dantemu o tym, jak chłopiec kilka tygodni temu
skradł jej serce. Siedziała jak na szpilkach, wciąż nie mogąc uwierzyć, że
znowu zobaczy chłopca, znowu z nim porozmawia i znowu poczuje to ciepło gdzieś
w głębi serca, gdy będzie patrzeć w jasne oczy Ralpha.
Dante słuchał
tego wszystkiego w milczeniu. Z jednej strony nie chciał przerywać żonie, z
drugiej jego myśli zaprzątał obraz Raphaela. Nie pamiętał dokładnie, jak
wyglądał chłopiec. W sumie kojarzył tylko blond włosy Ralpha, nic poza tym.
Oboje jednak
poczuli dziwny spokój, gdy tylko zaparkowali samochód przed domem dziecka.
Corinne niemal
od razu wysiadła z samochodu i prawie biegiem pokonała odległość dzielącą ją od
drzwi budynku. Na ciemnym korytarzu omal nie wpadła na pannę Rosemary, która
czekała na małżeństwo przy schodach. Dzisiaj, dla odmiany, ubrała się w ciemną
suknię do ziemi, a na kościste ramiona zarzuciła koronkowy szal. Corinne znowu
nie potrafiła zobaczyć jej twarzy, ale to się nie liczyło, skoro już tylko
metry dzieliły ją od Raphaela.
– Dzień dobry,
pani Whisper.
Na ziemię
sprowadził ją ciepły głos panny Rosemary.
Corinne
otrząsnęła się z dziwnego letargu i całkiem przytomnie popatrzyła na starszą
panią. Poczuła, jak ogarnia ją spokój, a euforia wyparowuje, dając miejsce
zwykłej radości.
– Może poczekamy
na męża? – spytała pogodnym tonem panna Rosemary.
Corinne speszyła
się. Co ją znowu napadło? Nigdy nie zachowywała się tak… irracjonalnie. Jednak
gdzieś w okolicy żołądka czuła, że musi jak najszybciej zobaczyć się z
Raphaelem. Mimo że rozmawiała z nim jeden raz, to zdążyła go pokochać. Nie
miała pojęcia, jakim cudem udało jej się nie oszaleć z dziwnej tęsknoty za
chłopcem.
Śniła o nim
niemal co noc, wciąż i wciąż zajmował jej myśli – tylko urywki w postaci kłótni
z Dantem nieco ją otrzeźwiały. Czuła niemały ścisk w żołądku, gdy tak bardzo
chciała go już mieć przy sobie, przytulać do piersi i mówić, że już będzie
wszystko dobrze, że we troje, ona, Dante i mały Ralph będą szczęśliwi, ale
brutalna świadomość, że Raphaela przy niej nie ma, po prostu wysysała z niej
chęci do dalszego życia.
Czuła się tak,
jakby chłopiec był najsilniejszym narkotykiem, a ona była od niego uzależniona.
I to wcale nie wyglądało
normalne.
Dante
niespiesznie wszedł do środka, kulturalnie przywitał się z panną Rosemary i
powoli wszedł do bawialni, gdzie czekał na nich Raphael.
Dopóki panna
Rosemary nie otworzyła drzwi, Corinne czuła, jak po jej plecach przebiegały
zimne dreszcze. Stresowała się jeszcze bardziej niż za pierwszą wizytą w domu
dziecka, ale dzisiejszy strach był… przyjemny. Tak, dziwnie przyjemny, bo
czuła, że gdy tylko ujrzy małego blondynka, od razu jej serce wypełni spokój i
harmonia.
Corinne miała
rację.
Gdy małżeństwo
weszło do pustej bawialni i zobaczyło Raphaela siedzącego przy stole i
rozwiązującego jakiś rebus, i Dante, i Corinne poczuli się dziwnie…
szczęśliwie. Kobieta pierwsza podeszła do malca, uścisnęła w ciszy na powitanie
i uśmiechnęła się tak promiennie, jak do tej pory się jej jeszcze nie zdarzyło.
– Dzień dobry –
powiedział wolno Raphael, gdy wreszcie Corinne, zresztą dosyć niechętnie, wypuściła
go z objęć.
Corinne
spojrzała na Dantego, by sprawdzić, jaka była reakcja jej męża na Ralpha.
Zdziwiła się, gdy nie zobaczyła na jego twarzy ani śladu uśmiechu, a dziwne
skonfundowanie.
– Witaj –
powiedział beznamiętnie Dante, a na jego usta wkradł się nieśmiały uśmiech.
Przeczesał włosy
palcami, co robił niemal zawsze, gdy się denerwował. Corinne dobrze widziała
zażenowanie Dantego, jednak kompletnie nie zrozumiała, dlaczego na jej męża nie
podziałał ten niesamowity urok Raphaela.
– Ma pan piękną
żonę. – Raphael wstał i podał rękę Dantemu, by ten ją uścisnął.
Dante, ku uldze
Corinne, zrobił to, jednak widać było, jak na jego twarzy malowały się kolejne
uczucia: strach, niepewność, przerażenie.
– Miło mi się
poznać, Ralph.
Dante
zesztywniał; jego głos nie zabrzmiał ani trochę normalnie. Corinne zmarszczyła
brwi. Dante był niesamowicie spięty, przez co ani trochę nie wypadł naturalnie.
Nawet Raphael zauważył tę dziwną atmosferę, bo od razu podszedł do Corinne i
nieśmiało, z dziecięcym urokiem objął ją w pasie swoimi drobnymi rączkami.
– Może pójdziemy
na spacer? – spytał i ruchem dłoni kazał Corinne się pochylić. – Znam jedno
ładne miejsce. A pan Dante może przecież pójść z nami. Może też mu się spodoba?
– wyszeptał kobiecie na ucho.
Corinne
uśmiechnęła się ciepło do malca.
– Dante, chodź,
idziemy na spacer.
Jej mąż nie był
zbyt zachwycony tym pomysłem, co od razu dało się wywnioskować po grymasie
twarzy, jednak bez słowa wziął Corinne za ramię i oboje nieśpiesznie ruszyli za
Ralphem.
– Tylko proszę
nie za daleko – mruknęła jeszcze za nimi panna Rosemary, zanim zdążyli wyjść na
oblany słońcem dziedziniec.
Raphael w ciszy
zaprowadził ich w kierunku drzew, które zaczynały rosnąć kilkanaście metrów od budynku. Weszli
przez wąską ścieżkę do lasu, wciąż prowadzeni przez chłopca.
Corinne dopiero
w połowie drogi zorientowała się, że trzyma Dantego za rękę, a w dodatku on
zamyka jej dłoń w tak ciepłym uścisku… Dziwne uczucie, którego nie umiała
nazwać, a które ją wypełniło, sprawiło, że poczuła się po prostu szczęśliwa.
Tym bardziej że drugą dłonią trzymała Raphaela, od którego biła dziwna siła.
Stan, w którym
się znalazła, można by chyba nazwać prawdziwą, szczerą radością.
Po kilku
minutach spaceru w ciszy wypełnianej przez szum wiatru zatrzymali się na
niewielkiej polanie, która mogła mieć wielkość niezbyt dużego mieszkania. Pod
rozłożystą wierzbą stała drewniana ławka, nadgnita i naznaczona przez czas.
Raphael w podskokach przemierzył odległość do ławki i usiadł na niej, patrząc z
błyskiem w oczach na Corinne i Dantego.
– Nikt oprócz
mnie nie zna tego miejsca – powiedział Raphael, rozglądając się dookoła. –
Nazwałem je Bukowym Zaciszem.
Corinne z
delikatnym uśmiechem podeszła do chłopca i przysiadła obok niego. Bardzo
podobało jej się to miejsce – było słoneczne, zielone i, co najważniejsze,
przesiąknięte aurą chłopca, przez co czuła się tu prawie tak dobrze jak w domu.
– Dlaczego
Bukowe Zacisze, skoro rośnie tu wierzba? – spytał Dante, który chyba nie czuł
się tak swobodnie przy Ralphie jak Corinne.
– Bo ona jest tu
tylko jedna. A wokół rośnie buczyna – odparł Raphael, uśmiechając się. – Jak
panu podoba się to miejsce?
Dante przeczesał
kilkakrotnie włosy palcami, nim zdobył się na odpowiedź.
– W sumie jest
ładne. Corinne bardzo się podoba.
– A panu? –
dociekał chłopiec, wbijając w Dantego naglące spojrzenie.
– Mnie też –
odparł w końcu Dante i po raz pierwszy tego dnia szczerze się uśmiechnął.
W sumie chłopiec
nie jest taki zły, pomyślał Dante, patrząc uważnie na malca, który zerwał
dmuchawca i razem z Corinne obserwował unoszący się w powietrzu biały puch.
Dante zrozumiał,
że źle ocenił Raphaela. Może niedługo obdarzy chłopca taką sympatią jak
Corinne? Podziwiał żonę, że tak szybko znalazła kontakt z Raphaelem i tak
dobrze się z nim dogadywała.
Powinienem dać
mu szansę, pomyślał, wciąż stojąc jak słup i patrząc na szczęście wymalowane na
twarzach Raphaela i Corinne.
– No chodź
tutaj. – Corinne poklepała miejsce obok siebie. – Jest jeszcze sporo miejsca na
tej ławce.
Dante niepewnie
podszedł do obojga i usiadł przy Corinne, łapiąc ją delikatnie za rękę. Kobieta
uśmiechnęła się do niego promiennie, przez co Dantemu zrobiło się ciepło na
sercu. Wiedział, że nie może już krzywdzić Corinne. On też pragnął, by było jak
dawniej, a tamta chwila na ławce w Bukowym Zaciszu sprawiła, że po raz pierwszy
od dłuższego czasu poczuł się po prostu szczęśliwy.
Bo każdy ma prawo do uśmiechu.
~*~
Dawno mnie tu nie było, co? ^^
Z jednej strony pracowałam nad tym rozdziałem kilka tygodni (chyba jakieś trzy), ale nie jestem zbyt zadowolona z efektu. Opisy mi nie wyszły, a dialogi aż rażą swoją sztucznością, ale poprawiałam ten tekst tyle razy, że w końcu uznałam, że i tak lepiej nie będzie.
Jeśli pojawiły się jakieś błędy, to proszę o wytknięcie mi ich, bo gdy czyta się to samo któryś raz, to błędy po prostu uciekają.
Mimo wszystko mam nadzieję, że spodoba się Wam to, że znowu pojawił się Raphael. W kolejnych rozdziałach będzie go znacznie więcej i z pewnością będzie trochę bardziej rozmowny niż dzisiaj.
Akcja przyspieszy nieco za jakieś dwa, trzy rozdziały. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Pozdrawiam i liczę na szczere opinie.
Kłaniam się, Elif
Jeeestem!
OdpowiedzUsuń"Raphael w ciszy zaprowadził ich w kierunku lasu, który rósł kilkanaście metrów od budynku. Weszli przez wąską ścieżkę do lasu, wciąż prowadzeni przez chłopca" - powtórzenie "lasu"
"Przecież nie poznali się jeszcze dobrze. Nie byli gotowi na małżeństwo – oboje mieli po dwadzieścia jeden lat i byli jeszcze bardzo młodzi.
Przecież takie małżeństwo prawie na pewno się rozpadnie" - powtórzenie "małżeństwo"
"– Nikt oprócz mnie nie zna tego miejsca – powiedział Raphael, rozglądając się dookoła. – Nazwałem to miejsce Bukowym Zaciszem" - powtórzenie "miejsce"
"Dante zesztywniał; jego głos nie zabrzmiał ani trochę naturalnie. Corinne zmarszczyła brwi. Dante był niesamowicie spięty, przez co ani trochę nie wypadł naturalnie" - powtórzenie "naturalnie".
Tyle znalazłam.
O, Dante zaczyna okazywać jakieś uczucia! Brawa! :D Ale nie, jest fajnie. Chociaż tym tekstem "może się hajtniemy?" mnie całkowicie odepchnął. Wyszedł na jakiegoś macho faceta z jakiegoś gangu Dzikich Wieprzy... czy coś. Nie spodobało mi się to ;;
Corrine w tym rozdziale przypadła mi do gustu - powoli pokonuję swoją niechęć do niej, robię postępy - chociaż czasami wydawała się być aż zbyt zaabsorbowana obecnością Raphaela. Trochę przesadzała.
A panią Rosemary wyobraziłam sobie tym razem jaką jakąś zjawę z dziurą zamiast twarzy... chwila, czy przed sekundą nie zaleciało mi dementorami z Azkabanu...? huhu, złe wcielenie panny Rosemary *q*
Czekam na siódemkę, chcę więcej Ralpha T_T
Wreszcie kolejny rozdział :) I widzę nowy szablon. Pięknie.
OdpowiedzUsuńBłędów Ci nie wytknę, bo zazwyczaj tak skupiam się na czytaniu, że ich nie widzę. No chyba, że naprawdę przeszkadzają w zrozumieniu tekstu.
Nie wiem, co Ci się nie podoba w opisach. Moim zdaniem są bardzo dobre. Ale z tym "hajtaniem się" to mi jakoś nie pasuje. Dante powtarza, że nie jest romantykiem, ale ja właśnie przez te ostatnie rozdziały troszeczkę tak go postrzegałam. Chodzi mi o te fragmenty z retrospekcjami.
Corinne, była, jest i chyba pozostanie sympatyczną osobą.
Ralph. Zawsze jak czytam jego wypowiedzi to mam wrażenie, że należą one do kogoś znacznie starszego. On nie zachowuje się jak typowe dziecko, ale przypuszczam, że właśnie taki ma być. A to swoją drogą jest ciekawe. Taki dorosły w ciele dziecka.
Pozdrawiam i czekam na siódmy rozdział.
Dziękuję za komentarz ^^
UsuńTo "hajtanie się" też mi z początku nie pasowało, a potem po prostu zapomniałam to poprawić, ale teraz jest już chyba lepiej.
Hm, czy Dante jest romantykiem? Nie, raczej nie chciałam tego ukazać w retrospekcjach, ale może po prostu on taki jest, ale tego nie widzi. Wiadomo, faceci ;D
Raphael ma taki być ;> Później będzie pewnie tylko gorzej z tą jego dojrzałością ;)
Ja również pozdrawiam ^^
„Corinne wahała się tylko chwilę. Słowa Dantego bardzo podniosły ją na duchu, więc szybko wysiadła z samochodu i dała się zaprowadzić Dantemu do środka.
OdpowiedzUsuń„ – powtórzenie „Dante”
Zauważyłam także, że często zdarzają Ci się powtórzenia imienia Corinne, ale także Raphaela. Czasami troszkę się to gryzie, ale w ostateczności może być.
Kurcze, w sumie nie wiem, co napisać. Bo rozdział mi się podobał, ale czegoś mi w nim brakowało. Chyba chodzi o to, jak wyraziłaś uczucia Corinne. Wiem, że za dużo mogłaś nie przekazać, bo ciężko nazwać inaczej szczęście, ale tak jakoś wydawało mi się, że dość mało jej emocji było. Podkreślałaś, iż jest radosna, niesamowicie szczęśliwa, ale nie wiem czemu czuję taki niedostatek. Może to dlatego, że jest tak późna pora.
Tak czy inaczej pozytywy zazwyczaj przeważają ;)
Powiem szczerze, że podoba mi się stosunek Dante do Raphaela. Ma taki jakby dystans. Nie jest tak naiwnie wpatrzony w chłopca, jak kobieta. Wiem, że to tylko strach i taka nieśmiałość, ale mimo to zdaje się być bardziej powściągliwy. Tak mi się wydaje, że jeśli z Raphaelem byłyby jakieś kłopoty to tylko i wyłącznie Dante mógłby jakoś je rozwiązać, bo patrzyłby na to dość krytycznie i bez pobłażliwości. Wiem, że także bardzo się cieszy, że adoptują chłopca, ale i tak z jego postawy bije taka niecałkowita pewność, że może pozwolić sobie od razu na takie traktowanie chłopca, jakim charakteryzuje się jego żona.
Oświadczyny – przyznam, że niezwykle nietypowe. Nie powiem, że romantyczne, bo jakby mi się moja miłość w samochodzie oświadczyła, to wyskoczyłabym z pędzącego pojazdu. Na szczęście znaleźli się w tym lasku, to jakoś ostudziło to mój szok :D Niemniej jednak bardzo ciekawie przedstawiona ta sytuacja, oryginalnie na pewno!
Ah, i zaznaczę jeszcze raz, że naprawdę podobają mi się te Twoje retrospekcje. Nie wiem czemu, ale zawsze, jak je czytam, ten głosik w głowie wypowiada wszystkie słowa tak, jakby były jakieś magiczne. Z wyniosłością akcentując poniektóre ;)
Dziękuję za opinię ;)
UsuńCieszę się, że retrospekcje wychodzą mi całkiem dobrze, bo bardzo się nad nimi skupiam. Na razie chyba mogę powiedzieć, że są ważniejsze od tego, co teraz dzieje się w życiu Corinne i Dantego.
Za powtórzenia przepraszam, postaram się je zredukować w przyszłym rozdziale.
Za mało szczęścia? No cóż, sama tego nie poczułam, więc nie dziwię się, że i Ty nie widziałaś takiej prawdziwej, szczerej radości.
Bardzo chciałam, by oświadczyny były nietypowe ;) Nie wiem, czy się podobały, ale jak dla mnie są lepsze niż romantyczna kolacja w blasku świec i schematyczne teksty. ^^
Przybywam do Ciebie, aby zostawić swą opinię, że tak powiem. Cały rozdział jest po prostu genialny rzeczywiście retrospekcje, to coś, co lubię w Twoim wykonaniu! Opisy wcześniejszych przeżyć Corinne i Dantego są, według mnie, niczym miód w mleku. Dodają słodyczy i smaku całości... Pomagają pełnej poznać bohaterów Sam tytuł rozdziału już zapowiadał, iż będzie to tekst nieprzeciętny. Jestem pod dużym wrażeniem Twojej inwencji twórczej! Błędy na pewno są, ale najczęściej nie da się ich uniknąć, prawda? Co do pomysłowości natomiast można jedynie zazdrościć. Niejeden znany pisarzy, zapewne, by Ci pogratulował, Elif1 Brawa, brawa! Tyle ode mnie. Dziękuję za dodanie komentarza pod moimi bazgrołami. Jeszcze nie miałam czasu przeczytać, gdyż wstrzymywały mnie ważne sprawy rodzinne. Podoba mi się ten obecny szablon. Ma taki ładny słoneczny kolor. Uff, pisanie komentarzy u Ciebie i Alicji A. to czysta przyjemność. Zresztą osobiście czytam, tylko dobre jakościowo blogi! Pozdrawiam. U mnie trzeci epizod pewnie na początku lutego. Jutro siadam do pisania. ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz ;>
UsuńBłędy? Hm, no cóż, pewnie masz rację, bo raczej niemożliwością jest wychwycenie wszystkich, prawda? Ale Czytelnicy mogą mi je wytknąć, a ja je od razu poprawię ;)
I cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu ^^ Długo nad nim pracowałam i zarywałam kilka nocy, by móc go jeszcze doszlifować, więc Twoje miłe słowa wiele dla mnie znaczą ;)
Dziękuję za opinię i czekam na trzeci epizod ^^
Bardzo spodobała mi się retrospekcja. Nigdy nie przypuszczałam, że Dante oświadczy się w taki sposób, a szczególnie nie sądziła, że będzie tak uparcie trwał przy swoim, że zatrzyma samochód na środku drogi. Mimo wszystko mężczyzna ma w sobie coś z romantyka, chociaż sam temu zaprzecza.
OdpowiedzUsuńOd początku podzielałam zdanie Corinne, że pół roku znajomości to rzeczywiście mało czasu, by podjąć decyzję o przyjęciu oświadczyn, dlatego zaskoczyła mnie, gdy pod wpływem wizyty u rodziców Dantego jednak się zgodziła.
Natomiast Ralph pokazał im śliczne miejsce, aż sama chciałabym się w takim znaleźć i chociaż na chwilę zapomnieć o środowym egzaminie. Tak też się spodziewałam, że Dante będzie nieco powściągliwy w stosunku do chłopca w przeciwieństwie do radosnej i zapewne chcącej od razu zabrać go do domu Corinne. Jednakże stawiam, że niebawem i oni ocieplą swoje wzajemne relacje.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję za komentarz ;>
UsuńW sumie sama muszę przyznać, że trochę kreuję Dantego na romantyka, a dopiero teraz to do mnie dotarło ;)
Corinne, owszem, zgodziła się, jednak raczej nie pobiorą się od razu. Ich relacja zostanie na razie taka sama, może z wyjątkiem pierścionka na palcu Corinne (to później, bo to były baaardzo spontaniczne zaręczyny i Dante nie zdążył przygotować pierścionka ;>).
Tak, Corinne ubóstwia chłopca i gdyby mogła, zabrałaby go ze sobą. Dantemu jest raczej ciężko tak szybko przekonać się do Raphaela, mimo że bardzo się stara. Po prostu Corinne jest bardzo otwarta na znajomość z Ralphem, a Dante niezbyt ufa innym.
Ja również pozdrawiam ;)
siemka!
OdpowiedzUsuńsorki, że dopiero teraz tu przyszłam, ale sama mówiłaś, że krótsze rozdziały szybciej się nadrabia, więc... :D
no to tak. wspomnienie. -> nie dziwię się Cori, że tak bardzo obawiała się tej wizyty u rodziców Dantego. sama na jej miejscu chyba rozchorowałabym sie z tych nerwów, dlatego podziwiam ją, że wytrzymała. po za tym - te oświadczyny! *,* (me gusta :D)
teraźniejszość -> Dante to przedziwne stworzenie! ja rozumiem, że małe dzieci moga robić rozmaite rzeczy z człowieka - sama się o tym przekonałam- ale, żeby aż w takim stopniu? kurczę, aż takiego "czegoś" się nie spodziewałam ;) a Rafi tymi swoimi zdaniami mnie rozwala. kurczę, przecież to jeszcze dziecko, a on takimi tekstami zarzuca. ;P
PS. może masz moje GG? bo mi się twój GG usunął - dlatego nie pisałam. trzeba się dogadać i spotkać, bo Paróweczka tęskni ;) (wpadłaś na mojego aska! wpadłaś na mojego aska! sialalala :)
Mam Twoje GG ;D
UsuńCorinne jest bardzo lękliwa i wrażliwa. Taka trochę skrajność. Wszystko przeżywa podwójnie i może czasem zdawać się trochę nienormalna.
Tak, Dante jest dziwny, ale każdy ma w sobie coś nienormalnego, więc... XD
Raphael jest trochę dojrzały, ale to wynika z różnych powodów, których już zdradzić nie mogę ;p
Pozdrawiam ;)
Przeczytałam. Najbardziej podobały mi sie wspomnienia. Cudownie opisujesz kwitnącą miłość, a tutaj było to dodatkowo trudne i piękne dlatego, ze corinne jest tak bardzo nieśmiała a dante niby jest odważny,ale widac,ze gdy ma mowić p swoich uczuciach,to język mu sie płacze. Czasem brzmiał wręcz dosc obscesowo,np.jak mówił o tym małżeństwie, ale i tal go całkiem polubilam. Choc corrine chyba bardziej, bl w dante jest chyba cos mrocznego...cóż mogła zrobic ta kobieta, by nie mogl jej wybaczyć? Nie moge jakos w to uwierzyć. Ale cóż wszystko przed nami. Najwyraźniej nie moga miec dzieci...uważam.ze dobrze zrobili,starając sie o adopcje.raphael jest bardzo dziwny. żadne! nawet wyjątkowo mądre dziecko,nie zachowuje sie jak czterdziestoletni inteligentny dzentlemen. Mie dziwoe sie,ze Dante czuje przy nim pewnego rodzaju stres, poniewaz wlasciwie jest dla miego konkurencja jako mężczyzna,co brzmi dosc dziwnie,ale tak to odbieram. Corrine dojrzałaby to,gdyby jej tak nie zauroczył a to tez jest jak na mój gust jakos rodzaj magicznej sztuczki... Nie odpowiada mi ten chłopiec i jakos nie pasuje mi na anioła mimo pewnych przesłanek.... Jest zbyt sztywny. Nie ma w sobie radości i niewinności siedmiolatka.konieta prowadząca dom dziecka tez jest dziwna,ale i tak nie przeraża mnie tak bardzo jak raphael... No cóż,jestem ciekawa, jak to dalej bedzie. Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię ;)
UsuńNie, Dante nie czuje zagrożenia ;D. Powody są inne, zostaną wyjaśnione później.
Czy Corinne nie może mieć dzieci...? Hm, być może, ale problem jest położony głębiej i za kilka (trzy, cztery) rozdziałów zostanie to wyjaśnione.
Raphael powinien niedługo pokazać swoją "dziecięcą" stronę ;). Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni, chociaż i tak znaczna część zagadek rozwiąże się w ostatnich rozdziałach.
Jeszcze raz dziękuję, a Twojego bloga na pewno odwiedzę ;)
Pozdrawiam ^^
Zaczęłam czytać, ale pozwól, że skomentuję porządnie, gdy przeczytam całość. ^^
OdpowiedzUsuńJasne, nie spiesz się ;p
UsuńMożna powiedzieć, że do prawie wszystkich bohaterów mam mieszane uczucia. Wyjątek stanowi jedynie Corinne, którą zdążyłam polubić. Wydaje się być mimo wszystko silna, chociaż naiwna i delikatna. Oszalała z powodu Raphaela. Ten młody dżentelmen troszeczkę mnie przeraża. Jest taki poważny i dorosły. Zachowuje się dojrzalej od wielu starszych od niego mężczyzn. A mimo wszystko trochę się go boję. Nawet nie wiem, czemu. Po prostu on jest dziwny, nierealny. Mam wrażenie, że coś zrobi. Albo coś się stanie z jego przyczyny. xD
UsuńNa samym początku bardzo znielubiłam Dantego, ale w retrospekcjach jest niesamowity, nie można go nie lubić. Musi naprawdę kochać swoją żonę, skoro dla niej się poświęca. Jak tak dalej pójdzie, to może stanie się moją ulubioną postacią, ale jeszcze nie wiem. Za mało go znam. xD
No i oświadczyny na środku drogi. Słodkie i może mało romantyczne, ale to ma w sobie to coś. Corinne miała szczęście, że poznała kogoś takiego, jak Dante.
Pozdrawiam
*zaprzyjaźniona Owca xD*
Dziękuję za opinię ;)
UsuńCóż, niezwykle trudno jest mi określić się co do bohaterów, a przynajmniej na tym etapie. To bardzo złożone charaktery; mamy do czynienia z osobami po przejściach, mimo że jeszcze nie jest napisane, po jakich.
Muszę ogarnąć Raphaela, niech będzie bardziej ośmioletni, a nie czterdziestoletni. Chyba rzeczywiście przesadziłam... ;/
Dziękuję za odwiedziny, Owieczko ;D
Również pozdrawiam ;)
przeczytała i jestem bardzo mile zaskoczona :) cieszę się, że do mnie wpadłaś, bo dzięki temu znalazłam Twój blog.
OdpowiedzUsuńmasz lekki, przyjemny styl i Twoje rozdziały szybko się czyta.
Podoba mi się to, w jaki sposób kreujesz bohaterów. Są tacy różni i niebanalni. Przyznam, że strasznie polubiłam Raphaela. Jest taki tajemniczy, dojrzały i w ogóle... nie dziwię się Corinne, że chce mu dać nowy dom.
Co do obecnego rozdziału. Dante, mimo wszystko jest ogromnym romantykiem. Takie oświadczyny to dopiero coś :) tylko trochę się dziwię, że kobieta jednak je przyjęła. cóż... zobaczymy co będzie dalej ^^
pozdrawiam!
Dużo czasu myślałam nad bohaterami, chcąc zrobić z nich jak najbardziej prawdopodobne postaci, więc cieszę się, że przypadły Ci do gustu ;)
UsuńJa też uwielbiam Ralpha, mimo że niewiele było go w całym opowiadaniu.
Nie lubię monotonii, tym bardziej w opowiadaniach, i bardzo chciałam, by zaręczyny były niebanalne. A Corinne, mimo że tak szybko przyjęła oświadczyny, raczej nie zgodzi się na zbyt szybki ślub ^^
Dziękuję za opinię i również pozdrawiam ^^
Corinne jest zachwycona Ralphem, ale co z Dante? Wydaje się strasznie powściągliwy, jakby nie zauważał uroku chłopca.
OdpowiedzUsuńRetrospekcję w Twoim wykonaniu są po prostu genialne. Nie sądziłam, że Dante oświadczy się Corinne w taki sposób. Wciąż powtarza, że nie jest romantyczny, ale jest bardziej niż sądzi.
Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam.
P. S Ładny szablon :)
Dante chyba po prostu nie chce zauważyć uroku Ralpha ;>
UsuńJak już wspominałam, dokładnie pracuję nad retrospekcjami, bo są na razie bardzo ważne, więc cieszę się, że ci się podobają ;)
I tak, Dante to chyba jednak skryty romantyk ;D
Dziękuję za opinię ^^
Śliczna końcówka ;) Jestem ciekawa jak rodzice Dantego zareagują na wieść o adopcji? A może im nie powiedzą?
OdpowiedzUsuń