czwartek, 17 października 2013

2. Pierwsze spotkanie



Czerwcowe słońce delikatnie wychyliło się zza chmur. Od rana zbierało się na deszcz, jednak chmurzyska jedynie straszyły swoim burym odcieniem. Żadna kropla nie spadła jeszcze z nieba, więc wiele osób siedziało nad brzegiem Derwentu, wygrzewając się na słońcu.
Corinne otworzyła „Wichrowe Wzgórza” na odpowiedniej stronie, poprawiła blond włosy, które spadły jej na kartki, i zaczęła czytać. Uwielbiała siedzieć na kamiennych schodkach i słuchać dźwięków miasta. Tutaj, nad Derwentem, wszystko – każdy odgłos, szept czy śmiech – brzmiało znacznie lepiej.
Corinne pamiętała doskonale, jak znalazła to miejsce. Miała wtedy cztery lata i spacerowała po Derby z tatą. Ponieważ właśnie trwała jesień, mała Corinne, przez wszystkich nazywana wtedy Myszką ze względu na wrodzoną nieśmiałość, biegała po parku i szukała złotych liści. Gdy miała schylić się po największy okaz, nagle zawiał wiatr, a wszystkie liście uniosły się do góry i odfrunęły. Myszka pobiegła za nimi i zatrzymała się dopiero na tych kamiennych schodach. Zapatrzyła się na piękny Derwent, płynący leniwie, ciężkie chmury nad miastem i spacerujących ludzi.
Gdy tata wreszcie znalazł swoją małą Myszkę, sam zachwycił się pięknem tego miejsca. To właśnie po Stevenie Corinne stała się tak wrażliwa i delikatna.
Corinne ponad wszystko uwielbiała trzy rzeczy. Po pierwsze – czytanie. Chyba znała na pamięć wszystkie książki z biblioteki taty. Po drugie, uwielbiała malować. Tata zawsze zachwycał się jej obrazami, nawet wtedy, gdy krzywo namalowała jakąś kreskę. To on namówił swoją małą Myszkę na studia w Derby – oboje mieszkali w Little Eaton, niewielkiej miejscowości leżącej na północny-wschód od Derby.
Po trzecie, kochała truskawkowe żelki.
Corinne opatuliła się szczelniej swetrem, ze smutkiem myśląc o tacie. Zajmował się nią całe życie, bo przecież mama Myszki, Elizabeth, zmarła przy porodzie. Wspierał córkę całe dwadzieścia lat, bo potem zginął w wypadku samochodowym.
Corinne bardzo tęskniła za ciepłym uśmiechem taty. Od jego śmierci minęło już pół roku, ale wciąż czuła ból w sercu. Bardzo trudno było jej się przestawić, bo do tej pory to Steven pilnował, by Corinne nigdy niczego nie brakowało. Po jego śmierci Corinne, która z dnia na dzień przestała być nazywana zdrobniale Myszką, sprzedała stary dom i za uzyskane dzięki temu pieniądze kupiła małe mieszkanie w centrum miasta. Ojciec zapisał Corinne w testamencie całe piętnaście tysięcy funtów, które dziewczyna potraktowała jako dofinansowanie jej studiów, a wybrała dwa kierunki – historię sztuki i dziennikarstwo.
Znowu zerwał się silny wiatr i tylko kwestią czasu było to, że zaraz spadnie deszcz. Całe Derby szykowało się na niego od ranka, więc większość ludzi szybko zwinęła swoje rzeczy i pospiesznie opuściła brzeg rzeki.
Corinne znacznie później zorientowała się, że zbliża się burza. Zaczęła pakować swoje rzeczy do płóciennej torby, czując, jak pierwsze krople wody spadają jej na czoło.
– Dzień dobry.
Corinne zastygła w jednej pozie i uniosła głowę do góry. Nad nią stał wysoki i szczupły brunet z kilkudniowym zarostem, trzymając w wielkich dłoniach książkę.
– Widzę, że nie tylko ja jestem maniakiem obserwowania burz.
Corinne spłonęła rumieńcem, szybko wrzucając do torby rozłożone na trawie kartki. Z natury była chorobliwie nieśmiała, więc ani słowem nie odezwała się do obcego mężczyzny.
– Ale pani wygląda na bardzo zdenerwowaną. Co się stało?
Myszka nie lubiła obcych, zawsze się ich bała. Tym bardziej ten nieznajomy mężczyzna – co prawda nieziemsko przystojny, ale jednak obcy – który nagle zaczął z nią rozmawiać.
Corinne bardzo rzadko zwracała na siebie uwagę chłopaków. Co prawda miała długie blond włosy i zgrabną sylwetkę, jednak przez wrodzoną nieśmiałość zawsze ubierała się w pastelowe ciuchy i nigdy nie rzucała w oczy. Znajomi, bardzo zresztą nieliczni, wiedzieli, że drugiej tak opanowanej i cichej dziewczyny nie sposób znaleźć.
– Źle się pani czuje?
– Nie – wykrztusiła wreszcie Corinne.
Ciężko było jej przyznać, że po prostu bała się tego człowieka, mimo że był z pewnością bardzo przystojny.
Deszcz rozpadał się na dobre, z pluskiem uderzając o kamienne schody obok. Krople wody spływały po karku Myszki, która trzęsła się z zimna. Chciała jak najszybciej stamtąd odejść, jednak mężczyzna, jakby przeczuwając zamiary Corinne, zagrodził jej drogę.
– Mogę wiedzieć, jak się nazywasz?
– Bardzo szybko przeszliśmy na „ty” – wypaliła Corinne, spuszczając wzrok. – Nazywam się Myszka – palnęła, nim zdążyła zastanowić się nad tym, co mówi.
– Och… – Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco. – To pewnie jakieś nowe imię. Może australijskie?
– Nie! – szybko zaoponowała Corinne. – Tak mnie wszyscy nazywają. – „Wszyscy”, czyli nieżyjący ojciec i sąsiadka ze starego domu, pomyślała dziewczyna z goryczą. – A tak naprawdę nazywam się Corinne.
– Bardzo ładne imię – przyznał nieznajomy. – Dante Whisper.
Corinne znowu zaczęła powoli się cofać. Dziwna nachalność mężczyzny bardzo ją onieśmielała; poza tym przestraszyła się nieco Dantego, który kroczył w jej kierunku.
– Przeziębisz się, Corinne.
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę.
– Ja muszę już iść – prawie pisnęła. – Przepraszam. Do zobaczenia.
Prawie biegiem opuściła brzeg Derwentu, a gdy wreszcie zatrzymała się pod drzwiami swojego maleńkiego mieszkanka, poczuła, że puls jej przyspieszył, a kolana kompletnie zmiękły.

I właśnie tak się wtedy czuła. Miękkie kolana i szybkie bicie serca – to właśnie jej towarzyszyło, gdy patrzyła się w niebieskie oczy dziecka. Malec szeroko się do niej uśmiechał, co chwilę poprawiając osuwające się z nosa okulary. Corinne odnosiła wrażenie, że gdzieś już widziała tę twarz, ale kto by na to zwracał uwagę? Odwzajemniła promienny i szczery uśmiech malca, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku.
Musiała przyznać, że zauroczyła się tym małym blondynkiem.
– Kto to jest? – spytała się cicho, z trudem odrywając wzrok od dziecka.
– Raphael Clark – odparła spokojnie panna Rosemary. – Ma siedem lat i jest tutaj od urodzenia. Jego matka podrzuciła go tutaj, gdy miał zaledwie dwa dni.
– Och – wykrztusiła Corinne, chcąc coś jeszcze dodać, ale w końcu zrezygnowała z tego pomysłu. – Dlaczego nie bawi się z innymi dziećmi?
Dante delikatnie szturchnął Corinne, jakby dając jej do zrozumienia, że nie powinna zadawać tylu pytań. Kobieta zdziwiła się, że jej męża wcale nie poruszył niesamowity urok malca.
– To dziecko ma dosyć specyficzny charakter. Raphael jest bardzo inteligentny, a sama pani rozumie, że mądre dzieci nie zawsze potrafią się odnaleźć w środowisku – odparła bardzo rzeczowym tonem panna Rosemary.
Corinne znowu spojrzała na Raphaela. Chłopiec wbił wzrok w czubki swoich butów, jakby wstydząc się tego, że tak długo patrzył na nowo przybyłych.
– Mogę do niego podejść?
– Oczywiście – odparła wesoło panna Rosemary. – Widzę, że pan nie jest przekonany. Może da się pan zaprosić na kawę, a panią Corinne zostawimy z Ralphem?
Dante zmierzył żonę wzrokiem, kręcąc głową.
– Nie podejmuj pochopnych decyzji, Corinne – ostrzegł ją i wycofał się za panną Rosemary.
Corinne zebrała się w sobie i na miękkich kolanach zaczęła iść w stronę Raphaela. Cały czas w głowie starała sobie poukładać wszystkie myśli, jakie jej się nasuwały. O czym może porozmawiać z obcym siedmioletnim chłopcem?
Natychmiast zapomniała o swoich zmartwieniach, gdy Raphael wstał i żwawym krokiem podszedł do Corinne, przez co kobieta dostała nie tylko palpitacji serca, ale i ataku duszności. Dziwiła się, że ten mały chłopiec wywołał w niej tyle emocji.
– Cześć. – Pochyliła się w jego stronę. – Jestem Corinne. – Wyciągnęła w jego kierunku dłoń. – Chciałbyś się ze mną gdzieś przejść?
Boże, co za głupie pytanie, pomyślała natychmiast. Najpewniej przeraziła to dziecko tak nachalnym i szybkim pytaniem. Gdzie podziały się te stalowe nerwy, które miała jeszcze w gabinecie panny Rosemary?!
Strasznie trzęsły jej się ręce. Corinne wydawało się, że Raphael to dostrzegł, ale nie dał tego po sobie poznać. Zresztą, czy to ważne, skoro zaskoczyła to małe dziecko takim dziwnym pytaniem? Mimo wszystko malec nie wydawał się być speszony czy wystraszony; wręcz przeciwnie, uśmiechnął się szerzej.
– Oczywiście, proszę pani, z miłą chęcią – odparł Raphael. – Może przespacerujemy się wokół domu? Dzisiaj jest bardzo pogodnie, nieprawdaż? – Delikatnie ujął dłoń Corinne i musnął lekko ustami wierzch jej dłoni.
Corinne zaśmiała się nerwowo, zszokowana taki zachowaniem siedmioletniego dziecka.
– Dżentelmen? – spytała. – Uroczy jesteś.
– Nazywam się Raphael Clark, ale chciałbym, żeby mówiła mi pani Ralph.
Rzeczywiście, dziwne dziecko, pomyślała Corinne. Zdziwiła się też, że Raphael miał na sobie szyty na miarę garnitur, a w ręku walizeczkę. Wyglądał jak mały pan profesor, przez co wzbudził w niej jeszcze większą sympatię.
– Jasne. – Corinne wyszła na korytarz i poprowadziła malca na zewnątrz. – Miałeś rację, dzisiaj jest pięknie.
Jak to się stało, że dopiero teraz, ściskając małą rączkę Raphaela, dostrzegła, że na bezchmurnym niebie świeci słońce? W dodatku ten zapach lasu, który rósł kilkanaście metrów dalej… Dlaczego go wcześniej nie zauważyła?
– Nie wiem dlaczego, ale wydaje się pani być smutna. Jeśli mogę spytać, co się stało?
Corinne pokręciła głową, uśmiechając się delikatnie do Raphaela. Mały nie tylko był inteligentny, ale i spostrzegawczy.
Aż wstyd, że siedmioletnie dziecko dostrzegło coś takiego. Przecież to musiał być jej szczęśliwy dzień; nie mogła dać się wspomnieniom, które mimo upływającego czasu wciąż do niej napływały.
– Zdaje ci się – mruknęła, ale wyczuła, że Ralph nie dał się nabrać.
– O czym chciałaby pani porozmawiać?
Corinne nagle zdała sobie sprawę, że zabrała dziecko na pogawędkę, której nawet nie zaplanowała. Najzwyczajniej na świecie wyprowadziła Raphaela na dwór, by zastanawiać się, o czym mogłaby z nim porozmawiać.
Jaka idiotka, pomyślała zawstydzona.
Na szczęście Raphael domyślił się, że Corinne nie miała pomysłu na rozpoczęcie konwersacji, więc puścił jej rękę i usiadł na drewnianej ławeczce.
– Widzi pani tamtego ptaka? – spytał, wskazując na siedzącego na płocie wróbla. Corinne w życiu nie dostrzegłaby czegoś tak małego i nieistotnego.
– Widzę. – Zajęła miejsce obok Ralpha.
– Taki mały wróbelek potrafi żyć nawet dziesięć lat. Niesamowite, prawda? – spytał, uśmiechając się do Corinne.
– Tak… – wydukała Corinne. – Skąd to wiesz?
– Czytam dużo książek – odparł, otwierając walizeczkę, którą wciąż trzymał w ręku, i wyjął „Wichrowe Wzgórza”.
Corinne na moment zastygła w jednej pozie.
– Przecież masz dopiero siedem lat… Czytasz takie poważne książki? – zdziwiła się.
– Tak – odparł cicho Raphael, jakby wstydząc się tego. – A pani lubi czytać książki?
– Tak, uwielbiam… W domu mam małą bibliotekę, wiesz? – Corinne postanowiła ciągnąć dalej ten temat. – Jaka jest twoja ulubiona książka?
– Chyba jeszcze takiej nie mam… Ale zapewne kiedyś znajdę odpowiednią. A pani? Ma pani swoją ulubioną?
Corinne zamyśliła się, próbując przypomnieć sobie jakąś dobrą książkę.
– „Kosogłos” – odparła po chwili. – Bardzo brutalna, przez co nie mogłam spać przez trzy noce.
– Hm, słyszałem o niej – mruknął Raphael. – Do tej pory jej nie czytałem, ale z pewnością kiedyś to uczynię.
Corinne dziwił język chłopca. Był taki… wyszukany, poważny. Raphael był doprawdy dziwnym siedmioletnim chłopcem, którego pasjonowały książki. Inteligentny, bystry, spostrzegawczy… I uroczy.
Kobieta była w stu procentach pewna, że ten chłopczyk, który powodował w jej przypadku palpitacje serca, będzie idealnym synkiem.
Wiedziała, że muszą z Dantem go zaadoptować.

Pokochała Raphaela od pierwszego wejrzenia.

~*~
No cóż, udało mi się napisać wcześniej, niż planowałam, więc rozdział jest już teraz. Kolejny pewnie dopiero w listopadzie.

Zadano mi pytanie, czy planuję wpleść tutaj wątki fantastycznie. Oczywiście, w końcu jest to opowiadanie psychologiczne z elementami low fantasy. Nie ma co się spodziewać nie wiadomo jak długich opisów, gdyż u mnie wszelakie fantastyczne aspekty są ukryte i dyskretne, bo takie jest założenie. Wszystko okaże się pod koniec opowieści. Nie wiem, czy ktoś zauważył, że wątek fantastyczny pojawił się już w pierwszym rozdziale. Był to moment, w którym ani Corinne, ani Dante nie potrafili określić, jak dokładnie wygląda panna Rosemary. Opowiadanie właściwie będzie naszpikowane czymś takim, więc proszę uważnie się wczytywać.
A, i imię dziecka również nie jest przypadkowe.

Do napisania, Wasza Elif.

19 komentarzy:

  1. "Corinne otworzyła „Wichrowe Wzgórza” na odpowiedniej stronie, poprawiła blond włosy, które spadły jej na kartki, i zaczęła czytać. " - Wichrowe Wzgórza <33333. Normalnie już ją lubię xD.

    "Po trzecie, kochała truskawkowe żelki." Corinne znowu zyskała w moich oczach xD.

    Skończyłam czytać. Niby taki długi rozdział, a tak szybko mi zeszło. To było niesamowite... Naprawdę strasznie podobał mi się drugi rozdział. Wprost nie mogę się doczekać kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że Ci się podoba, taki miał być zamiar ;p

      I cieszę się, że polubiłaś Corinne, bo chciałam, by każdy bohater był charakterystyczny. Miejmy nadzieję, że dalej będzie lepiej.

      Długi? A gdzie tam, chyba nawet pięciu stron nie ma ;D

      Dziękuję za opinię. I do kolejnego ;)

      Usuń
  2. Ralph jest niesamowity i dziwaczny zarazem. Czytając jego wypowiedzi miałam wrażenie, że to dorosły facet z innej epoki i to w ciele dziecka. A jeśli chodzi o imię czy to nie jest odpowiednik polskiego Rafała? Mam pewne podejrzenia, że chłopczyk jest aniołem. A dzięki mojemu buszowaniu po internecie dowiedziałam się, że imię Rafał oznacza "Bóg uzdrawia". Ciekawe, ciekawe...
    Na koniec dodam, że rozdział świetny (zresztą jak zawsze) i oczywiście z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem, co do Raphaela, nic nie powiem. Po prostu chciałam zwrócić uwagę na różne szczegóły, które mogłyby Wam jako czytelnikom umknąć.

      Cieszę się, że rozdział się spodobał ;)

      Dziękuję za opinię.

      A, i Raphael ma taki być. Dziwnym i nieprzeciętnie inteligentnym dzieckiem.

      Usuń
    2. Aaaa, teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Po co ja w ogóle czytam komentarze? xD. No nic, czekam, czekam, czekam :).

      Usuń
  3. I tak przewidziałam większość fabuły, po co to czytam? ;_;
    No tak, żebyś mnie w szkole nie zabiła.
    Ech, no, ten tego. No.
    *ambitne komentarze, szykuj się*
    Ten konkurs mnie wykończył, nie dam rady nic napisać. .__.
    Ale pisz dalej, o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, dzióbek, nie przewidziałaś, tylko ja ci ją opowiedziałam. A to różnica.

      Dzięki za (baaaardzo ambitny i wyczerpujący) komentarz.

      A tak poza tym, to ja się dostałam do okręgówki ;p. 37/40, taka mądre ze mnie dziecko ;D

      Usuń
    2. Jaki cham! No jaka menda! .__.
      Tak się nie robi, oddaj te 37/40 XD

      Usuń
  4. Oj, chyba wreszcie trafiłam na kolejny interesujący blog. Lubię opowiadania psychologiczne, a fantastykę też już zdarzało mi się czytywać. Zatem na pewno byśmy się dogadały w kwestii, co poniektórych upodobań, szczególnie literackich. Zaprezentowana historia jest opowiedziana z pasją i energią! A to lubię! Corinne mnie, to imię nie dziwi, w przeciwieństwie do pewnej czytelniczki. Czytałam, kiedyś książkę pt „Kwiaty na poddaszu” tam główna bohaterka, matka czwórki dzieci tak miała na imię. Pomysł z adopcją, nawet mnie zaciekawił w tym opowiadaniu. Przyznaję dość oryginalny wątek rzadko się o tym czyta w opowiadaniach. Raphal jest dzieckiem nietypowym, choć nie jakimś szczególnie przesadnie wykreowanym, że tak to ujmę. Hmm, mam nadzieję, że mój komentarz spodoba Ci się, Ehfi. Na pewno będę tu wpadać, bo nieźle mnie zafascynowała ta intrygująca aura, jaką stworzyłaś. Wprost cudeńko! PS. Uff, przepraszam zdaję sobie sprawę do czego służy zakładka SPAM i obiecuję, że będę z niej korzystać. Chciałabym przy okazji polecić swojego bloga. Jest to blog z opowiadaniami o dalszych losach bohaterów rozmaitych książek. Pomimo to wszystko wymyślam sama, choć bohaterowie są zapożyczeni od innych. Jeśli znajdziesz troszkę czasu może zajrzysz? www.opowiadania-mandragory.blogspot.com. Byłoby mi miło, ale przymusu nie ma. Wkrótce powinno się coś pojawić. Niestety, miałam dłuższą w w blogosferze, a powrót nie jest taki prosty, jak się okazuję. Pozdrawiam. Postaram się polecić Twój blog paru znajomym osobom, z pewnością, z pewnością od razu wpiszę Cię na listę tego, co odwiedzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak wyczerpujący komentarz ;)

      Cieszy mnie niesamowicie, że spodobała Ci się tematyka opowiadania ;D. Chciałam, by było oryginalnie, i mimo że opis raczej nie jest zachęcający, to raczej (być może w dalszej części) nawet trochę oryginalniejszy od moich pozostałych pomysłów na wszelakie historie, które do tej pory stworzyłam.

      Raphael ma być dzieckiem nietypowym ;) Chcę, by był charakterystyczną postacią i miejmy nadzieję, że mi się to uda.

      Dziękuję za odwiedziny.
      Elif

      Usuń
  5. Twoje opowiadanie przeczytałam już wczoraj, ale nie czułam się najlepiej i postanowiłam przełożyć napisanie opinii na dziś. Na początku może malutka uwaga - w zakładce o blogu określasz gatunek opowiadanie psychologiczne z elementami fantasy. Na Twoim miejscu zamieniłabym to na fantastykę, chyba że masz zamiar pisać o baśniowych krainach i wprowadzać rasy typu elfy, orki i inne tego typu rzeczy. A na to się chyba nie zanosi. Szablon masz tu prześliczny. Jest delikatny, ładnie wykonany i idealnie oddaje tytuł oraz adres bloga. Historię zresztą również.
    Na razie mam nieco mieszane uczucia odnośnie samej treści. Dante i Corinne to jak dwa wulkany - w małej partii tekstu zamieszczasz niezwykle dużo emocji, jedna po drugiej. I chociaż nie wydaje się to złe, wprawiło mnie w skonfundowanie. Po pierwszym rozdziale miałam wrażenie, że zanim podejmą decyzję o adopcji, która powinna być wspólnie przemyślana, przetrawiona i chęciami dzielona na równo, musieliby się uporać ze sobą, naprostować związek i pozbyć się tej dokuczliwej atmosfery, jaka między nimi wisi. Dante ma wyraźnie jakieś problemy. Po drugim wpisie jestem zaskoczona, że niegdyś taki wspaniały facet przemienił się w burkliwego, chłodnego mężczyznę. Drugi rozdział był niewątpliwie lepszy, zwłaszcza retrospekcja Myszki. Ten fragment prawdziwie mnie porwał, był romantyczny, nieco nostalgiczny, po prostu dobry. Później pojawił się ten Dom Dziecka i Ralph... Nie wiem, zwyczajnie nie potrafię wyobrazić sobie tak poważnego siedmiolatka. W którymś momencie według mnie przebiłaś granicę i zachowanie chłopca nie wyszło naturalnie. No i te "Wichrowe Wzgórza", na które Corinne wymienia lekturę raczej zaliczającą się do książek typowo młodzieżowych. Po prostu mi się to gryzie. Wolałabym, aby Raphael był odrobinę bardziej tajemniczy. Może być cudownym dzieckiem, ale jego śmiałość nieco zabija potencjał na dalsze losy bohaterów. Ale to dopiero drugi rozdział i możesz jeszcze wszystko przemyśleć, wyprostować lub zostawić tak, jak uważasz to za słuszne. Masz potencjał pisarski i z czasem będziesz tworzyć coraz lepiej. Pozdrawiam serdecznie i czekam na trójeczkę :)
    [rozmowy-pozaziemskie]
    [gryfonka-na-tropie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą fantastyką - masz rację, powinnam to poprawić i niedługo się do tego zabiorę ;)

      To, co kieruje Corinne i Dantem, będzie wyjaśnione później. Owszem, ich związek przechodzi kryzys, jednak później może wszystko wyjaśni się lepiej ;)

      Emocje, emocje... No cóż, chyba z nimi odrobinę przesadziłam.
      Cieszę się, że retrospekcja Ci się spodobała, bo długo nad nią siedziałam i ciągle coś poprawiałam, usuwałam, dodawałam.

      Coś tak czułam, że fragment z Raphaelem nie udał mi się tak dobrze, gdyż miałam dosyć spory problem z opisywaniem tego wszystkiego. I rzeczywiście zabrałam chłopcu trochę tajemniczości. Postaram się to naprawić.

      Hehehe, potencjał pisarski ;D. Fajne określenie, zapiszę gdzieś to sobie. Chyba lepiej się nie da, bo piszę już kilka lat i ciągle nie umiem wyjść na prostą... Ech, trudno się mówi.

      Szablon - mnie również spodobał się od razu; w sumie chyba się w nim zakochałam ;)

      Ja również pozdrawiam i czekam na nowy rozdział na Rozmowach ;)
      Elif

      Usuń
    2. Dziękuję, ukaże się niebawem :) To zależy od człowieka, w jakim tempie się rozwija. Twojemu stylowi brakuje wiele do ideału, ale niewątpliwie warsztat masz, a opowiadanie czyta się bardzo przyjemnie, co jest szalenie ważne. W każdym razie jesteś na dobrej drodze i mam nadzieję, że wkrótce się ukaże kolejny post ;D

      Usuń
    3. Ideał XD

      Wiem, że wiele mi brakuje. Gdybym miała czas, pisałabym non stop, jednak, niestety, szkoła, konkursy i masa innych obowiązków nieco mnie przytłacza.

      Uważam, że styl to indywidualna sprawa. Ja na przykład nie lubię przewagi opisów nad dialogami; wolę równowagę zachowaną między nimi ;)

      Ale mimo wszystko staram się pisać coraz lepiej. Miejmy nadzieję, że mi się uda ;)

      Czekam na rozdział, który miał się ukazać we wrześniu ;D (absolutnie nie poganiam, ale jestem ciekawa, co przydarzy się Meredith ;))

      Usuń
  6. ten blondynek, tak samo jak Cori (mogę tak skracać to imię, bo trudno mi je zapamiętać w całości) skradł mi serce. jakoś mam słabość do dzieci w opowiadaniach. ale dlaczego tak mało jest dziewczynek? )pff, u mnie w następnym opowiadaniu będzie dziewczynka, a co! ;D )
    to okropne stracić rodzica. mama Cori zmarła przy porodzie a sama córeczka była tylko pod opieką taty. na pewno nie było mu łatwo. ale jak widać dawali sobie świetnie radę. podziwiam takich ludzi za umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
    ja Dante trochę nie rozumiem, niby chciał adoptować dziecko, a teraz gdy przyszło co do czego, to jakby stchórzył. a może to ja źle rozumuję?
    Rafi (mogę tak na niego mówić? proszę. proszę) jest bardzo mądrym jak na swój wiek człowiekiem i wydaje sie być bardzo rezolutnym chłopcem. ;) kurczę, jeśli Cori go nie adoptuje to ja sama, chociaż nie jestem pełnoletnia i nie mam faceta, to zrobię. ;D
    Rafi jest słodki; )
    pozdrawiam Rafiego,a Tobie życzę weny, Jagoda :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sobie skracasz te imiona (Cori - nie wpadłam na to, szczerze powiedziawszy ;p), to wydaje mi się, że utożsamiasz się z bohaterami, więc nie ma problemu, możesz ich nazywać po swojemu ;D

      Mało Ci dziewczynek? ;o Co?
      Ja ostatnio gustuję w małych chłopcach. ;D Nie żeby coś...

      Twoje rozumowanie jest jak najbardziej dobre XD W sumie dobrze rozgryzłaś Dantego. Chciałam, żeby tak wypadł, no wiesz, na niezdecydowanego ;)

      Nie zaadoptujesz Ralpha (Rafi brzmi jak pies ;_; i to chyba jeszcze z jakiejś reklamy ;__;), bo to JA go sobie zaklepuję, a co!

      Również pozdrawiam ;*
      Elif (chociaż to pewnie już wiesz ^^)

      Usuń
  7. Wow :o to jest niesamowite :3 zazdroszczę że potrafisz tak pięknie pisać <3 jestem dopiero w drugim rozdziale a już twoje opowiadanie pnie się w mojej liście najlepszych ;) Ralph... fascynujący, tajemniczy, intrygujący :) pokochałam go tak mocno jak zrobiła to Corinne ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Elif, przed mmomentem byłem przy pierwszym rozdziale i napisałem, że zajrzę jak tylko znajdę czas. Nie mogąc się doczekać ( trwało to całe 5 minut), sięgnąłem po drugi rozdział i... No własnie, wszędzie musi być jakieś "i" lub "ale". Poprzednia część była nieporównywalna do niczego. Tajemnicza, szybka, łatwa w czytaniu i jeśli pojawiły się w niej jakieś będy, najzwyczajniej w świecie się je omijało. Z drugim rozdziałem niestety tak nie jest.
    W niemal przeważającej części, pojawia się zbyt dużo powtórzeń imienia bohaterki. Większość tych powtórzeń jest tam zbyteczna i doskonale wiadomo, kkogo masz w tym momencie na myśli, więc najzupełniej w świecie warto je wyrzucić. A resztę pozamieniać synonimami np. kobieta.
    Niemniej, zajrzę do kolejnych rozdziałów. Pozdrawiam Jared Cold :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego tak krótko? Jest coś dziwnego w Ralphie, bardzo dziwnego... Trochę denerwuje mnie podejście Dantego. Rozdział cudowny!

    OdpowiedzUsuń