czwartek, 21 listopada 2013

4. Biała sukienka



Był przerażony.
Nie, to nie był taki strach pomieszany z ekscytacją. To była panika. Wydawało mu się, że  słowo na „p” ma wypisane na twarzy, gdy powoli szedł w kierunku kawiarni „Caelum”.
Przygotowywał się na to spotkanie całą godzinę. Przeczesał włosy, wyprasował starannie koszulę i założył najlepsze buty, jakie miał w szafie. No i jeszcze po drodze wstąpił do kwiaciarni, kupując bukiet herbacianych róż, mając nadzieję, że spodobają się Corinne.
Gdy wreszcie doszedł w umówione miejsce, aż zatrzymał się na moment.
Stała tam, piękna i promienna jak zwykle. Miała na sobie śliczną białą sukienkę do kolan, w której wyglądała po prostu cudownie. Włosy spadały jej miękkimi falami na plecy, delikatnie splątane przez wiatr.
Dantemu zdawało się, że widzi anioła.
Podszedł do niej powoli, zastanawiając się, jak rozpocząć rozmowę. Zazwyczaj nie miał problemów z kobietami, ale Corinne… ona była zupełnie inna od tych, które do tej pory poznał. Nigdy nie widział tak nieśmiałej i zamkniętej w sobie dziewczyny, która przy okazji miała śliczny uśmiech i wyjątkowe usposobienie.
No i nigdy jeszcze nie czuł takiego ścisku w żołądku.
Co ta kobieta z nim wyprawiała?
Bezszelestnie stanął za nią i wziął głęboki oddech, wyciągając przed siebie bukiet róż. Co powiedzieć?
– Cześć. – Dlaczego jego głos brzmiał tak, jakby właśnie przeszedł zapalenie tchawicy?
Corinne podskoczyła i spojrzała na niego z przerażeniem. Och, cudownie – wystraszył ją. Nie tego chciał.
– Dzień dobry – odparła, uśmiechając się delikatnie.
Boże, jaka ona była piękna…
Odchrząknął, próbując zebrać myśli do kupy. Spokojnie, weź głęboki wdech, policz do dziesięciu… Nie, za długo, zorientuje się, że coś jest nie tak.
– Ech… Wejdziemy do środka?
Corinne pokiwała głową i ruszyła w kierunku drzwi.
Dobra, masz kilka sekund na ogarnięcie się, pomyślał, przepuszczając dziewczynę w drzwiach. Chłopie, co się z tobą dzieje? Do tej pory żadna kobieta nie wywoływała w tobie takich odruchów, a tutaj zwyczajna – nie, niezwyczajna właśnie! – Corinne sprawia, że zapominasz języka w gębie.
Zajęli ukryty za ścianą stolik – Dante wybrał właśnie ten dla poczucia intymności. Miał tylko nadzieję, że Corinne się nie przerazi – w końcu była taka płochliwa.
Najwyraźniej jednak jej to nie przeszkadzało, bo nie wyglądała na nieszczęśliwą. Znacznie bardziej na zamyśloną, co do niej bardzo pasowało. Dante długo zastanawiał się nad tym, co sprawiło, że Corinne wciąż chodziła smutna i rozkojarzona. Wolał, gdy patrzyła mu przytomnie w oczy i uroczo rumieniła, gdy prawił jej komplement.
Zaraz, zaraz. Uroczo?
Co się z nim działo?
– Jak często tu przychodzisz? – spytał spokojnym już głosem.
Corinne spojrzała na niego zaskoczona, a na jej policzki wstąpił rumieniec. Zdecydowanie za często się peszyła.
– Bardzo często – odparła jedwabistym głosem.
Ech, jedwabistym? W głowie mu się poprzewracało z nadmiaru feromonów.
– Zawsze taka smutna? – spytał, unosząc brwi.
Corinne spojrzała w niewiadomy punkt przed siebie.
– Dlaczego o to pytasz? – w końcu zapytała ciężko.
– Bo ciągle chodzisz smutna – odparł, na co Corinne wywróciła oczami. – Ej, posłuchaj. – Pochylił się nad stolikiem i spojrzał w jasnoniebieskie oczy dziewczyny. – Ja naprawdę jestem niegroźny. Nie musisz się mnie bać.
Corinne nic nie odpowiedziała. No tak, jego mowa była żałosna. Równie dobrze mogła go wziąć za jakiegoś oszusta, który czyha na jakąś łatwowierną dziewczynę.
Tylko że on naprawdę bardzo martwił się o Corinne. Nie rozumiał, dlaczego obca mu dziewczyna wzbudzała w nim takie odruchy, ale chciał jej pomóc. Przecież nie mogła wciąż chodzić taka smutna i zamyślona, bo to do niej po prostu nie pasowało. Co takiego się stało, że przestała używać uśmiechu?
– Nie znam cię – powiedziała w końcu. – Nie wiem, czy do końca jesteś taki niegroźny.
– Gdybyś mi chociaż trochę nie ufała, nie zgodziłabyś się na tę randkę – odparł, szczerząc zęby w uśmiechu. Już ją miał.
Corinne przygryzła wargę. Najwyraźniej kalkulowała, czy powiedzieć mu prawdę, czy może jednak urwać ten temat, zawołać Plum i złożyć zamówienie. Gdy jednak spojrzała prosto w jego oczy, a jej twarz dziwnie pojaśniała, już wiedział, że mu wszystko powie.
– Pół roku temu straciłam tatę. Nie mam pieniędzy, bo nie mogę znaleźć pracy. Dodatkowo studiuję. Jestem sama i nikt nie jest w stanie mi pomóc, bo jedyna osoba, której ufam, właśnie przeprowadziła się do Londynu, gdzie robi karierę. Już?
Chyba się zezłościła. Wywnioskował to z przejęcie zarumienionej szyi i lśniących od łez oczu. Chyba był zbyt dociekliwy; nie miał zamiaru zezłościć Corinne. Przecież chciał dobrze…
No i nawet nie był w stanie wykrztusić nic w stylu „bardzo mi przykro”, bo wydało mi się, że nie byłoby to najlepsze rozwiązanie. Dlatego jedynie delikatnie chwycił dłoń dziewczyny, a gdy Corinne nie cofnęła ręki, ścisnął ją ciepło.
– Przepraszam, nie powinnam tak na ciebie naskakiwać… – westchnęła Corinne, kręcąc głową. – Jestem okropna.
Dante pokręcił głową.
– Nieprawda.
Nagle zrozumiał, że ich rozmowa od dobrych kilku minut wygląda tak samo, więc spytał szybko:
– Co studiujesz?
– Historię sztuki i dziennikarstwo – odparła. – A ty, Dante?
Zadrżał, gdy usłyszał, jak ładnie zaakcentowała jego imię. O cholera, z nim zaczynało dziać się naprawdę coś niedobrego. Poczekaj, wdech, wydech…
– Jak już mówiłem, rzuciłem studia i ze znajomym otworzyłem fabrykę zabawek. Ja wymyślam, a on robi. Dopiero zaczynamy, ale już zaopatrujemy jeden sklep, a kiedy tylko ten biznes nam wyjdzie, otworzymy własny. Dorobimy się fortuny, a wtedy wybuduję sobie willę z basenem. Zobaczysz, jeszcze będę milionerem.
Corinne zachichotała.
– Oczywiście, nigdy w ciebie nie wątpiłam.
Dante zauważył, że dziewczyna stała się bardziej śmiała i mógł z nią trochę normalniej porozmawiać. Jej nieśmiałość była urocza, jednak na dłuższą metę stałaby się męcząca, a może nawet odpychająca.
A tego nie chciał.
– Mieszkasz w Derby od urodzenia?
– Nie. – Corinne pokręciła głową, a miękkie fale ślicznych jasnych włosów rozsypały się po jej drobnej twarzy. – Długo mieszkałam w Little Eaton. Tutaj przeprowadziłam się pół roku temu. A ty?
– Tak, od urodzenia. Mieszkałem w centrum miasta z rodzicami. Mam starszego brata i rodziców. Tata to znany lekarz, a mama wykłada biologię na uniwersytecie. Craig, mój brat, niedawno skończył studia prawnicze i ożenił się z Rebeccą, która z kolei jest architektem i… Och, sama wiesz, bogata i szczęśliwa rodzinka. Tylko ja jestem czarną owcą, bo rzuciłem studia już po miesiącu, czego rodzice nie mogą mi wybaczyć, więc kontakt mam jedynie z Craigiem. Sama rozumiesz, jest jak jest, ale takie życie mi się podoba.
– Dante, twórca zabawek – podsumowała z promiennym uśmiechem Corinne.
Dante z ulgą i niemałym szczęściem zauważył, że do tej pory uśmiechały się jedynie usta dziewczyny; oczy wciąż pozostawały smutne. Jednak tym razem i je ogarnęła radość, przez co Dante wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
To było niesamowite – sprawił, że Corinne na moment zapomniała o swoich problemach i skupiła się na czymś innym.
– Co robisz w wolnych chwilach?
– Czytam książki, piszę krótkie opowiadania, czasem też coś narysuję.
Dante uśmiechnął się szeroko.
– Czyli w pewnym sensie oboje jesteśmy artystami, co? Ja robię zabawki, a ty obrazy.
Corinne zaśmiała się tak pięknie i promiennie, że Dantemu zaparło dech w piersi. Wystraszył się nieco, gdy poczuł dziwny ścisk w dolnej części brzucha, ale po dwóch godzinach rozmowy pomyślał, że to naprawdę przyjemne uczucie.

Wyszedł z domu bardzo poirytowany. Miał ochotę kląć pod nosem, rzucać wszystkim, co tylko znalazłoby się w jego ręce… Ale jakoś się opanował.
Dlaczego Corinne tak bardzo chciała tego dziecka? Czy nie mogła poczekać? Owszem, on też chciał mieć syna lub córkę, ale jeszcze nie teraz.
Nie był gotowy.
I bał się, że nigdy nie będzie.
Rozmowa przebiegła bardzo spokojnie; Corinne tłumaczyła mu opanowanym głosem, że chce adoptować Raphaela, jednak… Jednak coś w nim pękło, gdy zaczęła opowiadać, jak będzie wyglądać ich życie, gdy już to zrobią.
Szybkim krokiem przeszedł przez ulicę i znalazł się na terenie parku miejskiego. Zrozumiał, jak dawno tu nie był – ostatnio spędzał tutaj czas kilka lat temu.
Poznawał mijane alejki, drzewa, latarnie i kwiaty. Lubił to miejsce, mimo że już od dawna nie przychodził tu na spacery. Nie potrafił stwierdzić, czy chociaż trochę tęsknił za parkiem. Wiązało się z nim wiele naprawdę szczęśliwych wspomnień, których jednak nie chciał przywoływać.
Dlaczego to wszystko było tak bolesne?
Szedł coraz wolniej, poddając się uczuciu bezsilności. Tak bardzo chciał znowu, jak dawniej, dogadywać się z Corinne. Pragnął dziecka, pragnął szczęścia, ale tak trudno było mu się przestawić…
Już nawet nie był zły na żonę.
Kochał ją, tak bardzo ją kochał, ale pewne rzeczy tak trudno jest przebaczyć…
Smutek, ból, wszędzie płyną łzy…
Usiadł na jednej z ławek, odchylił głowę do tyłu i zaczął uważnie obserwować rozgwieżdżone niebo. Gwiazdy kojarzyły mu się z błyskiem w oku Corinne. Lubił patrzeć na jej twarz, zwłaszcza gdy rozjaśniał ją uśmiech… Ten prawdziwy, szczery, a nie sztuczny i wymuszony.
Wszystko w nim krzyczało i toczył wewnątrz siebie walkę.
Z jednej strony chciał szybko wrócić do domu i przeprosić Corinne za takie zachowanie. Jednak gdzieś w środku wciąż czuł dziwną blokadę. Tłumaczył to wszystko chęcią uspokojenia się i zebrania myśli do kupy, jednak prawda była inna.
Chyba wciąż był zły.
Rozgoryczony.
Dalej cierpiał.
– Dobry wieczór.
Dante podskoczył, gwałtownie otrząsając się z otępienia. Marszcząc brwi, spojrzał na mężczyznę, który bez żadnego skrępowania usiadł obok niego. Kim był ten zaniedbany człowiek?
Dante uważnie przyjrzał się nieznajomemu. Mężczyzna ubrany był w łataną wielokrotnie koszulę, przetarte spodnie i kilkuletnie buty. Miał czarne kręcone włosy i gęstą brodę, więc jedyny w miarę widoczny punkt na jego twarzy stanowiły jasne oczy. W dodatku był chudy i miał wielkie dłonie.
– Dobry wieczór – odparł zduszonym głosem zaskoczony Dante.
– Chyba pana przestraszyłem. Najmocniej przepraszam – powiedział wesoło mężczyzna. – A tak przy okazji, nazywam się Jim.
Podał Dantemu wielką dłoń, przez co mężczyzna uścisnął ją automatycznie.
– Dante.
– Wiem. Znam pana z widzenia. Mieszka pan tam, prawda? – Wskazał głową na ukrytą za koronami drzew kamienicę.
Dante powoli kiwnął głową.
– Ma pan piękną żonę. Widzę was często, więc kojarzę z widzenia i nazwiska – rzekł z uśmiechem Jim.
Dante zastanowił się, w którym momencie przeszedł z Jimem na „ty”.
– Nie wygląda pan na zbyt wesołego – stwierdził z uśmiechem nieznajomy.
– Zdarza się – odparł chłodno Dante, mając nadzieję, że pozbędzie się intruza.
Jim jednak zupełnie nie przejął się wrogim tonem mężczyzny.
– Kobieta, co? Tak, one nie zawsze mają po kolei w głowie, ale i tak je kochamy. Te istotki nieźle irytują i potrafią zaleźć za skórę, ale jakimś cudem nas mają. Takie życie, panie…
– Whisper – odparł automatycznie Dante, zanim zdążył ugryźć się w język.
Och, przecież on nawet nie znał tego człowieka!
– Wiem, że życie daje w kość. Niech pan zobaczy – wskazał na siebie – mimo że jestem zabójczo przystojny, nie mam pracy, domu ani nawet porządnej golarki. Ale z tą brodą mi do twarzy, co?
Dante spojrzał na niego ciężko. Nie miał siły na kiepskie żarty, tym bardziej że nie znał Jima ani trochę. Ot, zwykły bezdomny, który nagle postanowił znaleźć sobie przyjaciela i zaczepił pierwszego lepszego „sąsiada”.
Ciekawe, gdzie śpi, zastanowił się Dante.
Nagle zrobiło mu się szkoda Jima. Mimo że był w pewnym sensie nieudacznikiem – nie miał domu, pracy ani też zapewne przyjaciół – to jednak… Coś poruszyło Dantego, tylko mężczyzna nie za bardzo wiedział co. Żal? Smutek? Współczucie?
Robił się stanowczo zbyt empatyczny.
Mimo wszystko nie czuł się swobodnie przy zupełnie obcym bezdomnym, który, chociaż był wesoły i wydawał się sympatyczny, w jakiś dziwny sposób go odpychał.
– Wiem, że Bóg nie obdarzył mnie szczególnym poczuciem humoru, ale z czystej przyzwoitości powinien pan się uśmiechnąć.
Jim nie powiedział tego ze złością; wręcz przeciwnie – z wesołym uśmiechem na ustach.
Dante uznał, że nie ma już siły na kompletnie niepoważną konwersację z Jimem. Nagle zapragnął wrócić do domu i przeprosić Corinne. Porozmawiać z nią.
Sprawić, by na jej twarzy znowu pojawił się uśmiech.
Ten cholerny głosik w jego głowie powinien się zamknąć. I Jim, który zaczął nagle mówić coś o kwiatach, również. Niech wszyscy dadzą mu spokój!
Bez słowa podniósł się i spojrzał z góry na Jima. Wszystko w nim było odpychające – ta poskręcana broda, stare szmaty, które na siebie założył, i brudne dłonie. Jedynie przenikliwe niebieskie oczy stanowiły jakiś w miarę przyzwoity element jego twarzy.
– Do widzenia – rzucił krótko, ruszając szybko, jednak zatrzymał się gwałtownie, słysząc słowa Jima.
– Przeproś ją. Tak będzie lepiej.
Dante, nie odwracając się, bez słowa spokojnie ruszył dalej, chowając dłonie do kieszeni. Jednak całe jego ciało bezgłośnie wyło z bólu, a w głowie toczyła się walka. Nawet gdy wchodził do domu, wciąż zastanawiał się nad jednym…

Skąd on wiedział…?

~*~
Kabooom.
Jestem. Piszę. Mam się dobrze.
A, no i nie sądziłam, że tak szybko stworzę rozdział.
Myślałam, że będzie mi się pisać nieco gorzej, ale chyba wracam do formy - rozdział ma 4,5 strony, a nie niecałe 4. Sukces! Rozkręcam się powoli ;D. I chcę za to cukierki. Ale dobre, wiecie, nie podróby.

Następny rozdział w połowie grudnia.
A teraz kłaniam się do stóp.
Wasza Elif 

21 komentarzy:

  1. nadrobię jutro po treningu albo w sobotę,
    przepraszam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hah, myślałam, że nigdy tego nie zrobię, a tu taki bum! :D
      w poprzednim rozdziale znalazłam: Mimo wszystko ciąż był sceptycznie nastawiony do tego wszystkiego. - chyba zjadłaś literkę i chodziło o wciąż?
      teraz w tym rozdziale, gdy Dante siedział w parku. obserwował ,,rozgwieżdżone niebo" a potem wspominasz, że nastał mrok i niebo ściemniało. trochę tego nie rozumiem, chyba że za dnia na niebie widać gwiazdy, ale to troszkę chyba nie możliwe? a może ja się pomyliłam? jeśli to nie byłby to problem, to proszę wyjaśnij mi to. ;)

      podoba mi się, że opisujesz przeszłość i teraźniejszość. pokazujesz ich relacje dawnej i obecnie. dzięki temu możemy zobaczyć jak zmienili się główni bohaterowie.

      kiedy mówiłam, że Rafi skradł moje serce, nie znałam Jima. jeśli dobrze dedukuję, to on jest albo wniesie nutkę fantastyki do tego opowiadania. a po za tym trochę zdenerwował mnie Dante swoim zachowaniem. moim zdaniem wyszedł na hmm. trudno mi znaleźć teraz odpowiednie słowo, ale nie spodobało mi się to. tak jakby ten bezdomny był gorszy od niego, bo nie miał domu i pracy. a to odrobinę, a może nawet więcej niż odrobinę, nie fair.

      po za tym na miłość Boską?! dlaczego oni muszą się tak nie dogadywać?! przecież są małżeństwem. jeśli dobrze pamiętam, z 8 letnim stażem. powinni znaleźć sposób, aby znaleźć powód tego złego i to usunąć w pizdu.

      przepraszam, że tak piszę niezrozumiale, ale jestem okropnie zmęczona po treningu, do domu szłam na piechotę, wiało jak nie powiem gdzie, a wróciłam gdzieś po 17 i na dworze było już ciemno! ;(

      więc jeszcze raz wielkie przepraszam, (ale nadrobiłam 2 rozdziały pomimo zmęczenia!) :*

      Usuń
    2. Za wypisane błędy dziękuję ;3 Już poprawione.
      Mhrok się nie przyjął ;(
      W sumie chodziło o to, że gdy wychodził, to wyobrażałam sobie, że zachodzi słońce, ale najwyraźniej zapomniałam o tym wspomnieć.
      Mój błąd.

      Retrospekcje służą jeszcze do tego, by pokazać, dlaczego Dante i Corinne są w takiej rozsypce. A te 8 lat... XD No cóż, to później.

      Taaak, Jim jest świetny ;3 To jedna z moich ulubionych postaci.
      A Dantemu proszę wybaczyć - on tak naprawdę jest dobry. Wszystko później.

      Gdybyś wiedziała, jak ja jestem czasami zmęczona ;D Rozumiem wszystko, bo szkoła wykańcza, a już nie wspomnę o dodatkowych zajęciach ;/

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
    3. ok, Dante dostał rozgrzeszenie, ale pod warunkiem poprawy. ;)

      Usuń
  2. Usiadł na jednej z ławek, odchylił głowę do tyłu i zaczął uważnie obserwować rozgwieżdżone niebo. Gwiazdy kojarzyły mu się z błyskiem w oku Corinne. Lubił patrzeć na jej twarz, zwłaszcza gdy rozjaśniał ją uśmiech… Ten prawdziwy, szczery, a nie sztuczny i wymuszony.
    Kiedy nastał mrok? Nawet nie zauważył, gdy niebo ściemniało, a latarnie rozświetliły uliczki.

    Jak mogło zrobić się ciemno, skoro gdy przyszedł, było już ciemno? No chyba że on widzi gwiazdy na jasnym niebie, gdy świeci słońce.
    Matko, ile akapitów. A mnie się czepiasz, kiedy zdarzy mi się postawić ich dużo. Akapit, akapit, akapit. Jakiś odruch wciskania "Enter"?
    I Ty mi mówisz, że Dante Głaz nie jest chłodny jak głaz. Po tym rozdziale jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że on naprawdę ma w sobie coś ze skały. Zimnej skały. Kryzys wieku średniego.
    Tak, to był wielce ambitny komentarz.
    A teraz wybacz, lecę pisać pracę na konkurs z religii. No coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Jeżu, ty też bierzesz udział w tym konkursie?! OMG

      Tak, taki odruch, zdarza się. Skoro ci się nie podoba, to nie czytaj - i tak znasz tę historię, bo ci o niej mówiłam ;*

      Usuń
    2. Weź, już mam dość tego "nie podoba się - nie czytaj". Błagam Cię, chociaż Ty nie wyznawaj tej dziwnej "zasady". Podoba mi się, co zresztą Ci mówiłam.
      Tak, biorę udział w tym konkursie. A co, boisz się konkurencji? ;>

      Usuń
    3. Och jejku, co za agresja O_o. Ja nie wyznaję tej zasady; znasz fabułę, wiesz, jak się skończy, więc... Ekhem, kuleję z kreacją bohaterów, mówi się trudno. Nie każdy pisze idealnie.
      Konkurencja? Heheh, nie ;D
      Tylko nie mam pomysłu, o czym napisać ;_;. Chyba coś o bólu itepe

      Usuń
  3. Hej! Najpierw, jak wpadłam na Twojego bloga. Otóż w pewną sobotę tak bardzo nie paliło mi się do pracy i wręcz nudziło niemiłosiernie, że sobie po prostu weszłam na rejestr blogów i oto spośród wszystkich tam zamieszczonych opowiadań zatrzymałam się na dłużej przy Twoim. Po pierwsze sam adres mnie zwabił. Anielskie Szepty. Lubię czytać i oglądać wszystko, co związane z aniołami, więc logiczne, że musiałam poczytać chociaż prolog. I tak z początku nie wiedziałam, co myśleć, bo nigdzie żadnego anioła nie mogłam dojrzeć, naprawdę! Ale już w momencie, w którym Corinne wraz z Dantem (swoją drogą kocham Dantego Alighieri, więc oto znajdujemy kolejny element, dzięki któremu zostałam!) przekroczyli prób sierocińca, dostrzegłam właśnie takie elementy magiczne, co sama podkreśliłaś. Ogólnie ten mrok skojarzył mi się z tą księżycową nocą, która panowała w „Weselu” Wyspiańskiego (nie wiem, czy czytałaś, ale myślę, że mogłaś już przez to przechodzić^^). A z kolei „Wesele” także mi się bardzo podobało. Więc oczywiście jeśli chodzi o takie z pozoru mniej znaczące rzeczy, to mnie naprawdę przyciągnęłaś. I potem sama fabuła.
    Retrospekcje – no, ja naprawdę uwielbiam retrospekcje! Więc, chyba nie muszę mówić, jak działają na mnie, gdy ktoś umieszcza je w opowiadaniu, hehe ;D
    Ale najważniejsza rzecz – oczywiście imię. Raphael. Wiesz, od razu powiązałam go z tym aniołem. Archanioł Rafał. Tak mi się skojarzyło. I potem przyjrzałam się adresowi bloga oraz pełnemu nazwisku chłopca, oczywiście tym, które by miał, jeśli adopcja doszłaby do skutku. Raphael Whisper. Rafał Szept. Adres – anielskie szepty. Chyba nie muszę już tłumaczyć, co mi się z czym skojarzyło? ^^ Dlatego też wierzę, iż tak naprawdę to Raphael będzie głównym i najważniejszym bohaterem, chociaż najwyraźniej teraz jest nim Corinne. To wokół tego chłopca będzie się wszystko obracać, prawda? Oczywiście mogę się mylić, ale mam cichą nadzieję, że moje jakże ważne dla mnie samej odkrycie okaże się prawdą :d
    I tak jeszcze zaznaczę, że rola Jima w tym rozdziale mi tak troszkę dała do myślenia. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że on nie jest zwykłym człowiekiem. Raczej kimś, kto czuwa nad Dantem i mówi mu, a raczej podpowiada, co robić, aby wszystko naprawić. Tak, jakby to było jego sumienie, czy coś. Może to Anioł Stróż? A może wyjątkowo mądry człowiek, kto wie ;)
    A teraz moja ulubiona część, i zawsze najkrótsza. Jeśli chodzi o samo wykonanie. Jakichś błędów się nie dopatrzyłam, a lubię je widzieć i wypominać, więc naprawdę musiało ich nie być, chyba że po prostu nie pamiętam, a wątpię w to :D Ogólnie jestem zadowolona i to bardzo, że zechciałam tutaj jednak zostać. Piszesz bardzo dobrze, więc i miło się czyta ;) Nie robisz błędów, co oczywiście wszystko ułatwia. I w Twoim stylu jest coś, co sprawia, że człowiek jak raz się zagłębi w treść, to będzie kontynuował, nawet jeśli pan od kontroli jakości stuka mu w biurko, żeby zwrócić na siebie uwagę. (Na szczęście ten pan mnie lubi i ja jego też ;d)
    Tak więc, Elif, zdobyłaś nowego czytelnika! ^^
    Pozdrawiam najserdeczniej na świecie!
    Ars Moriendi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze - bardzo mi miło, że znalazłaś mojego bloga i postanowiłaś zostać tutaj na dłużej ^^.

      Nie chciałam w tym opowiadaniu wygarnąć od razu wszystkiego - od razu założenie było takie, że fantastyka będzie trochę skryta. Bałam się, że nikt nie dostrzeże takich szczególików, jak imię chłopca czy nazwa kawiarni, gdzie udali się na randkę Corinne i Dante. Ale jeśli Ty zauważyłaś, to niesamowicie się cieszę, bo cały ten tekst jest naszpikowany czymś takim, a wszystko - naprawdę wszystko - zostanie wyjaśnione praktycznie na koniec.
      I, nie ukrywam, nie ma co liczyć na nie wiadomo jak wielką fantastykę. To opowiadanie ma być lekkie i jest moim małym eksperymentem. Zobaczymy, jak mi się uda.

      "Wesela" nie czytałam, bo jak ognia unikam polskich książek, ale mam nadzieję, że kiedyś się do nich przekonam. ;)

      Retrospekcje w tym opowiadaniu są naprawdę bardzo ważne, bo w nich staram się wyjaśnić jak najlepiej, co doprowadziło to obecnej sytuacji Corinne i Dantego. Dlatego tutaj również niezmiernie się cieszę, że i to przypadło Ci do gustu.

      Nie mam wydzielonego jednego głównego bohatera. Na razie to Corinne i Dante, a potem się okaże ;D I Ralph pewnie też nim zostanie.

      Nic nie chcę mówić na temat Jima, ale masz dobry tok rozumowania XD Może niedokładnie o to chodzi, ale jesteś nawet blisko ^^

      Ach, no i błędy. Bez bicia muszę się przyznać, że kuleje u mnie język i drobne błędy rzeczowe. Skupiam się na interpunkcji, bo to chyba jedyna rzecz, która została przeze mnie w miarę opanowana ;)

      Jeszcze raz dodam, że niesamowicie cieszę się, że zostajesz tu na dłużej ;3 Ja również pozdrawiam ;*
      Elif

      Usuń
  4. Myślałam, że rozdział pojawi się później, a tu takie zaskoczenie. Hmm... tym razem retrospekcja z punktu widzenia Dantego. I w ogóle cały rozdział był skupiony na nim. Ciekawa odmiana, ale szczerze Dante zaczyna mnie już lekko irytować. Wciąż tylko narzeka na Corinne i twierdzi, że jest niegotowy na dziecko. A mnie ciągle dręczy pytanie: Co się takiego stało?
    Tak, tak wiem. Muszę poczekać.
    Zainteresował mnie też Jim. Jest sympatyczny i taki... nietypowy.
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślałam, że rozdział ukaże się później, ale jakoś udało mi się dosyć szybko go skończyć ;D

      Proszę o cierpliwość dla Dantego - wszystko, naprawdę wszystko potem.

      Och, tak, Jim jest baaaardzo sympatyczny ;3
      Również pozdrawiam

      Usuń
  5. O, już jest kolejny rozdział? Zauważyłam to wczoraj, a w zasadzie dzisiaj, bo do późna pooprawiałam pierwszy epizod swojego opowiadania. Wreszcie mi się udało po takim czasie zwlekania i obiecywania! Najpierw powinnam odnieść się do treści. Sporo się dowiedziałam o Dantem! Ta jego perspektywa jest równie ciekawa, jak Corinne. Cóż, wszystko zapewne wyjaśni się w swoim czasie. Poczekam cierpliwie, Elifi. Jim to nowa postać, ale wprowadzająca taką nutkę tajemniczości. Hura, hura podoba mi się to, jak i cały rozdział. Wybacz SPAM na koniec, ale wyjeżdżam na parę dni, ale zostałam zaproszona do znajomych na parę dni i zaraz po mnie, ktoś przyjedzie. Z góry przepraszam, jeśli uznasz moją twórczość za denną po prostu długo nie pisałam! a z tym pierwszym epizodem miniopowiadania męczyłam się od początku września. Niemniej ryzykuję, a nuż się spodoba? http://opowiadania-mandragory.blogspot.com/2013/11/miniopowiadanie-azeby-sie-okaza-ten.html. Zapraszam do czytania i z góry dzekuję za ocenę treści. Zależy mi na wypowiedzi o bohaterach itd. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to już kolejny ;D

      Cieszę się niesamowicie, że Ci się podoba ^^ Mam nadzieję, że kolejne rozdziały Cię nie zawiodą ;D

      I tak, wszystko wyjaśni się później, obiecuję.

      Usuń
  6. Niedawno natknęłam się na Twojego bloga i muszę przyznać, że ta historia mnie wciągnęła.
    Podoba mi się to, jak opisujesz przeszłość i teraźniejszość. Dzięki temu mogę zanalizować, jak się poznali i jak się teraz dogadują...
    Nie rozumiem, dlaczego ośmioletnie małżeństwo, które kiedyś mogło rozmawiać o wszystkim teraz nie potrafi się dogadać?
    Corrine wydaje się bardzo sympatyczną postacią. Taką delikatną i zranioną kobietą. Teraz, kiedy najbardziej potrzebuje Dante, to nie potrafią się dogadać.
    Raphael jest bardzo dziwnym, a jednocześnie niesamowitym dzieckiem. Inteligentny, gentelman, czyta książki... bardzo intrygująca postać. Mam nadzieję, że w końcu Dante i Corinne zdecydują się go zaadoptować.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak szeroko się uśmiechnęłam, gdy przeczytałam Twój komentarz ^^

      Cieszę się, że nie masz dużych zastrzeżeń do fabuły, a opisywanie teraźniejszości i przyszłości Ci się podoba. Staram się jak najlepiej oddać uczucia Corinne i Dantego, a z jakim skutkiem - hm, tutaj pole do popisu zostawiam Czytelnikom.
      Raphael ma być dziwny ;D

      Również pozdrawiam

      Usuń
  7. Za taki rozdział to ci się należy dożywotni zapas cukierków :D ciekawy ten bezdomny... będzie go więcej? XD przekonam się jak przeczytam następne rozdziały >.< Ten był oczywiście cudowny jak wszystkie poprzednie... Nigdy. Nie. Przestawaj. Pisać. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Elif, pozwól, e pod tym rozdziałem napiszę kilka słów również o poprzednim.
    Czytając trzeci rozdział, czułem się tak jakoś... nijako. Dlaczego? Po wybitnym pierwszym i bardzo złym drugim przyszedł czas na mierny trzeci. Coś się w nim działo, jednak ciągnęło się to wieki i nie pozostawiało w głowie nic co warte było zapamiętania. Ale to jest rozdział czwarty i właśnie do niego przejdę.
    Czytam i znów widzę masę zbędnych powtórzeń, dotyczy to po raz kolejny samych imion bohaterów, które namnożyłaś w tekście do niebywałych rozmiarów. Ponadto trochę zbiła mnie z tropu nielogiczność, którą wplotłaś. Co to znaczy, że Dante nie chciał dziecka? To za przeproszeniem, po jaką cholerę się tam wybierali. Ludzie, którzy nie sa zdecydowani nie podejmują tak ważnych decyzji, a osoba, która jest odpowiedzialna za dzieci z pewnością zauważyłaby wahanie bohatera.
    Po za tym tekst jest w miarę fajnie napisany jednak dużo mu brakuje do pierwszego rozdziału. Pozdrawiam Jared Cold :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No właśnie skąd ten Jim wiedział? Robi się coraz ciekawiej. Bardzo fajnie czytało się z perspektywy Dantego :) Mam nadzieję, że będzie więcej takich rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń