Po dosyć nietypowych zaręczynach i spóźnionym o kilka dni pierścionku zaręczynowym Corinne i Dante postanowili, że pobiorą się dopiero pod koniec studiów dziewczyny. Dante przez kolejne trzy lata pracował w swojej firmie wraz z przyjacielem, chcąc zarobić na wymarzone wesele.
Oboje często się śmiali, że dłużej byli
narzeczeństwem niż parą, bo zaplanowali ślub w czerwcu, dokładnie w trzecią
rocznicę ich pierwszego spotkania nad brzegiem Derwentu.
Postanowili, że przez dwuipółletni okres ich
narzeczeństwa będą się zachowywać jak dawniej. Jedyną nową rzeczą w ich życiu
był skromny, ale zdecydowanie piękny pierścionek zaręczynowy, który dumnie
lśnił na palcu Corinne.
Gdy dziewczyna zdała już wszystkie egzaminy, a do
ślubu zostały zaledwie tygodnie, zaczęła się niepokoić.
Czy to nie działo się za szybko? Znali się dopiero trzy
lata; co prawda, spędzali ze sobą mnóstwo czasu, dużo rozmawiali i planowali
swoją przyszłość już od kilku miesięcy, ale Corinne wydawało się, że to toczyło
się w zastraszającym tempie.
Bała się, bo była tak bardzo, bardzo szczęśliwa. A
co, jeśli los odbierze jej ten uśmiech? Gdy była mała, jej tata mówił, że gdy
człowiek jest zbyt szczęśliwy, to Bóg zabiera mu wszystko po kolei, chcąc
wystawić go na próbę. A Corinne wiedziała, że ostatnie trzy lata były wręcz
utopią. Owszem, martwiła się pracą, egzaminami, sesjami i wszystkim, co było
związane z codziennymi sprawami, ale Dante jej pomagał i te „problemy” nie
miały znaczenia.
Jeśli jednak
los postanowi z niej zadrwić i zabierze jej wszystko – pracę, marzenia i, co
najważniejsze, Dantego, to co się wtedy stanie? Jak sobie poradzi?
Nie chciała mówić Dantemu o swoich wątpliwościach.
Widziała, ile serca wkładał w pracę, firmę i ich związek, by wszystko było
dopięte na ostatni guzik. A zwłaszcza ich ślub, który nieubłaganie się zbliżał.
Corinne nawet nie przypuszczała, że Dante również
boi się przyszłości. Oboje nie mieli pojęcia, jak będzie wyglądać ich dalsze,
wspólne życie; przecież nic nie trwa wiecznie, a ostatnia sielanka z pewnością
kiedyś się skończy.
Oboje nie byli pewni, jak się zachowają, gdy
spotkają ich prawdziwe problemy. Na razie wszystko szło jak po maśle, co dosyć
niepokoiło nie tylko Corinne, ale i Dantego. Od kiedy tylko zaczęli się
spotykać, każdy problem malał do niewielkiej rangi, a przy okazji ich związek
napawał parę niezmiernym szczęściem.
Ostatnie tygodnie przed ślubem minęły na ciągłym
planowaniu przyszłości: nowe, większe mieszkanie, dzieci, praca. Narzeczeństwo
postanowiło najpierw unormować swoją sytuację finansową, a dopiero później
myśleć o powiększeniu rodziny.
Gdy jednak do ślubu zostało kilka dni, Corinne
dostała prawdziwej epilepsji. Mimo że aż z Londynu przyjechała do niej Faith,
dziewczyna przez większość czasu nie mogła złapać oddechu, bo wciąż nachodziły
ją czarne myśli albo okazywało się, że jeszcze trzeba coś załatwić.
Mimo starań przyjaciółki Corinne przez ostatnie dwie
noce nie mogła zmrużyć oka. Czy Dante to odpowiedni kandydat na męża? A może
wcale jej już nie chce? Może powinni przesunąć datę ślubu?
Miała tyle obaw, gdy z pomocą Faith wkładała białą
suknię. I gdy przyjaciółka robiła jej naprawdę ładny makijaż. I gdy czesała jej
włosy, by stworzyć jak najpiękniejszą fryzurę na jeden z najważniejszych dni w
życiu każdej kobiety. I gdy na miękkich nogach schodziła po schodach do ogrodu,
gdzie czekali goście i jej narzeczony.
Dante chyba naprawdę nigdy nie był tak bardzo
zdenerwowany. To kołaczące serce, spocone dłonie i nerwowe tupanie… Kiedy tak
czekał na Corinne, sądził, że po prostu zemdleje.
Och, jaki to byłby wstyd – zasłabnąć na własnym
ślubie. Nie tylko zostałby wyśmiany, ale i narzeczona uświadomiłaby sobie, że
przez ostatnie trzy lata spotykała się z istną porażką.
Ten stres związany nie tylko z głupimi myślami, ale
też i perspektywą zostania mężem dziewczyny, powoli go wykańczał.
Ale wszystko ustało, gdy zobaczył Corinne.
Od zawsze była piękna. Jej uroda wstrząsnęła nim już
podczas pierwszego spotkania. Ale wtedy, gdy kroczyła powoli w długiej białej
sukni, z jasnymi włosami upiętymi w misternego koka, z promiennym uśmiechem
wymalowanym na nieco bladej twarzy, była… aniołem. Tak, aniołem, którego ktoś
zesłał z nieba właśnie dla niego.
Wątpliwości, jakie nawiedzały Corinne i Dantego,
niemal od razu wyparowały, gdy ich dłonie się złączyły. To było naprawdę
niesamowite – cichy, skromny ślub w gronie najbliższych, w ogrodzie na tyłach
domu państwa Whisper. I ten niedaleko płynący Derwent, ciepłe słońce, piękna
pogoda, wypełnione napięciem powietrze, szybkie oddechy… Oczekujący na ślub
goście, którzy siedzieli na pięknie przystrojonych krzesłach. I udekorowany
herbacianymi różami ołtarz…
Ani Corinne, ani Dante nie dali rady zapamiętać
ceremonii. Przez większość czasu po prostu trzymali się za ręce, a otrzeźwieli
dopiero na słowa przysięgi. Wszystko wypowiadali powoli, świadomi powagi swoich
słów.
Corinne drżącą ręką nasunęła na palec Dantego złotą
obrączkę. On również to zrobił, tylko mniej nerwowo od kobiety. Oboje
uśmiechnęli się do siebie w tym samym momencie.
Gdy jednak wszem i wobec ogłoszono, że są już
małżeństwem, po policzkach kobiety spłynęły łzy. Ceremonia trwała tak krótko, a
mimo wszystko była piękna i… naprawdę romantyczna. Nie mogła uwierzyć, że od
tej chwili jest panią Whisper, żoną najcudowniejszego mężczyzny, jakiego
kiedykolwiek poznała. I wiedziała, że już zawsze będzie szczęśliwa przy jego
boku.
Oboje nie mogli uwierzyć, że to już. Że teraz
zostali połączeni nierozerwalnym węzłem małżeńskim.
Wspólne marzenia i plany wreszcie się urzeczywistnią.
Zamieszkają razem, założą rodzinę, będą wspólnie żyć po prostu do końca.
Żadne z nich nie odważyło odezwać się ani słowem do
siebie, gdy po kolei przyjmowali gratulacje od rodziny i najbliższych
znajomych. Wciąż tylko szeroko się uśmiechali, przyjmując kolejne drobne
upominki. Jedyną oznaką, jak bardzo są szczęśliwi z powodu małżeństwa, było to,
że ściskali mocno swoje dłonie, nie chcąc za nic przerywać tego cennego dla
nich gestu.
Być może bali się, że gdy to zrobią, wszystko wyda
się po prostu snem. Cudownym, niezapomnianym snem, ale i tak tylko marzeniem…
Gdy nadszedł czas na pierwszy taniec, wreszcie
postanowili porozmawiać. Wystąpili na środek parkietu, wciąż ściskając swoje
dłonie. Pogoda tego dnia naprawdę dopisywała – świeciło słońce i wcale nie
zanosiło się na deszcz. Corinne położyła dłoń na ramieniu Dantego, oparła się
czołem o jego tors i wyszeptała z zachwytem:
– Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa.
Nagle jednak wyraźnie się czymś zmartwiła.
– Szkoda, że mojego taty tutaj nie ma… – westchnęła.
– Nie martw się – mruknął Dante, całując małżonkę w
czoło. – Od tej chwili już zawsze będziesz szczęśliwa. Obiecuję ci to.
Corinne zadrżała, ni to ze szczęścia, ni z zachwytu.
Jednak czuła się tak bezpiecznie, tak dobrze… Nawet sobie nie wyobrażała, że
Dantego mogłoby zabraknąć w jej życiu. Corinne wydało się, że jego osoba
została już dawno wpisana w księgę jej życia.
– Zobaczysz, będzie dobrze. Nie pozwolę cię
skrzywdzić.
Słowa Dantego bardzo pokrzepiły Corinne. Była pełna
obaw przed ślubem, jednak teraz wszystko malowało się w jasnych barwach. Oboje
mieli pracę, niedawno kupili duży dom w uroczej kamienicy na przedmieściach
Denver, chcieli powiększyć w niedługim czasie rodzinę, więc co mogłoby stanąć
na przeszkodzie ich szczęściu?
– Wiem – odparła Corinne, gdy oboje poruszali się w
rytm ich ulubionej, spokojnej piosenki. – Cieszę się, że cię poznałam. Nie
wiem, jak by to było, gdyby trzy lata temu na mojej drodze nie pojawił się
Dante Whisper… – zaśmiała się lekko.
– Twoje życie nie miałoby sensu. – Dante wyszczerzył
zęby w uśmiechu, czując, jak Corinne dyskretnie trąca go łokciem.
– Pomyśl, co ty byś zrobił, gdyby mnie nie było.
I Corinne, i Dante ucieszyli się, że stres związany
ze ślubem już całkowicie wyparował. W tamtej chwili napawali się swoją
bliskością i świadomością, że już na zawsze będą razem.
Corinne
przeglądała właśnie album ślubny. Aż dziwne, że tyle czasu minęło, od kiedy ona
i Dante wypowiedzieli magiczne „tak”. Byli małżeństwem piękne dziesięć lat,
znali się ponad trzynaście, a mimo to w ostatnim czasie nie potrafili sobie
poradzić z kolejnymi problemami.
Kiedyś ich życie
wyglądało jak bajka. Byli młodsi i niedoświadczeni. Mimo że pobrali się dość
szybko, to Corinne nie żałowała podjętych w tamtym czasie decyzji.
Z ulgą zrozumiała,
że ostatnimi czasy było trochę lepiej. Od kiedy w ich życiu pojawił się
Raphael, wszystko z powrotem zaczęło nabierać kolorów. Czuła, że jest po prostu
dobrze. Może nie idealnie, może nie tak jak na początku, ale nie było
porównania między tym, co działo się teraz, a koszmarem, który przeżywali
jeszcze kilka miesięcy temu.
Dante zszedł po
schodach i pochylił się nad żoną, by pocałować ją w czoło.
– Co oglądasz?
– Zdjęcia –
odparła Corinne i sięgnęła nieco drżącą ręką po kolejny album. – Gdzie idziesz?
– spytała, gdy zauważyła, że Dante zakłada buty.
– Do pracy.
Kolejny sklep chce zerwać umowę – westchnął, przeczesując palcami włosy. – Chcą
oryginalności, a nie umiem już
stworzyć takich rzeczy, jak kiedyś. Chyba po prostu się wypaliłem…
Od kiedy dwa
lata temu na jaw wyszły przekręty wspólnika Dantego, firma mężczyzny podupadła.
Nie chodziło tylko o złą opinię, ale też i brak, jak to mówili inni, kreatywności w pracach Dantego. Co roku
chcieli inne modele drewnianych zabawek, a Dante nie umiał wykonać czegoś
nowego.
Corinne też nie
miała pomysłu, co nowego można zrobić. Mimo że teoretycznie była artystką, to
na zabawkach kompletnie się nie znała.
Nie rozumiała
także, dlaczego kolejne firmy rozwiązywały umowy z zakładem Dantego. Który
sklep z zabawkami nie chciałby handlować ręcznie robionymi figurkami? A jednak,
wystarczyła wiadomość w jednej z lokalnych gazet o oszustwach przyjaciela
Dantego, z którym mężczyzna założył firmę, by kolejne sklepy wycofywały ich
produkty.
Corinne chciała
pomóc mężowi, ale nie wiedziała, w jaki sposób mogłaby to zrobić. To na jego
barkach spoczywała teraz nie tylko przyszłość firmy, ale też i całej ich
rodziny. Corinne nie pracowała, więc to Dante zarabiał na życie.
Kobieta chciała
wrócić do pracy – zawsze marzyła o otwarciu własnej księgarni, jednak nigdy jej
się to nie udało. Czasem rozmawiali o jej życiu zawodowym, jednak zazwyczaj
Dante twierdził, że to on jest głową rodziny i jego sprawą będzie ich
utrzymanie. Twierdził, że Corinne powinna zająć się domem.
Jakim domem, skoro na razie nie mają dzieci?
Uśmiechnęła się
na myśl, że być może już niedługo w ich domu znowu zabrzmi dziecięcy śmiech.
Raphael był najlepszą rzeczą, jaka mogła ich spotkać. Kobieta zauważyła, że
Dante powoli, powolutku zaczął przekonywać się do Ralpha.
Corinne niezwykle
to cieszyło. Nawet nie chciała myśleć, co by było, gdyby Dante nie pokochał
Raphaela.
Kiedy za mężem
zamknęły się drzwi, kobieta z bijącym sercem spojrzała na album, który
spoczywał na jej kolanach. W końcu wzięła głęboki wdech i otworzyła go na
losowej stronie.
Nie lubiła
oglądać zdjęć, przynajmniej nie od jakichś kilku lat. Zdjęcia to zapisane
wspomnienia, a Corinne starała się ich do siebie nie dopuszczać.
Jednak tym razem
nie wytrzymała i z niewiadomego powodu wyciągnęła z dna szafy, która stała w sypialni
małżeństwa, kilka albumów. Wiele wspomnień ją bolało, ale wiedziała, że przed
przeszłością nie da się szybko i na długo uciec.
W końcu zebrała
się w sobie i spojrzała na jedno ze zdjęć.
Zerkał na nią pięcioletni,
jasnowłosy chłopiec. Uśmiechał się od ucha do ucha – był naprawdę szczęśliwy.
Miał ciemne oczy, drobny nosek i zarumienione z przejęcia policzki. Corinne
doskonale pamiętała, jak radosnym był dzieckiem.
A ona pozbawiła
go najcenniejszej rzeczy, jaką posiadał.
Zamknęła z
trzaskiem album i po raz pierwszy od wielu tygodni pozwoliła sobie na płacz.
Nie chciała już w kółko sobie powtarzać, że trzeba wziąć się w garść i przestać
okazywać słabość; wiedziała, że jest zbyt wrażliwa, by nie przeżywać
wszystkiego od nowa.
Nie dziwiła się,
że Dante jej nienawidzi. Ona też pewnie byłaby wściekła, gdyby ktoś w tak
bestialski sposób zabrał jej jedną z najważniejszych osób w życiu. Dante
powinien ją zostawić, porzucić, znaleźć sobie znacznie lepszą żonę, która
mogłaby mu dać to, czego tak bardzo pragnął.
Corinne czuła,
że nie zasłużyła sobie na miłość Dantego.
Pośpiesznie
schowała wszystkie albumy do pudła i w mgnieniu oka wszystko z powrotem
znalazło się na dnie szafy. Nie, to jeszcze nie czas na wspomnienia. Za wcześnie, za wcześnie…
Corinne ciężko
było się opanować. Dante nie lubił, gdy płakała; zresztą, wcale mu się nie
dziwiła. Kto chciałby mieszkać pod jednym dachem z kimś takim jak ona?
Zwinęła się w
kłębek na łóżku i chwyciła za włosy. Koszmarne wspomnienia znowu ją nawiedziły,
znowu ją torturowały. Czy mało było jeszcze łez, które wylała? Jak miała
pokazać, że żałuje wszystkiego, co zrobiła? Demony przeszłości nie chciały dać
jej spokoju; co chwilę atakowały, wbijając kolejne ostrza w serce Corinne.
Ból tarmosił
nią, zamykając w skorupie, z której nie potrafiła się uwolnić. Trwała w niej od
kilku lat, nie mogąc, a może nie chcąc z niej wyjść. Dziwna rozpacz, która ją
ogarnęła, ścisnęła jej gardło, żołądek, serce, wszystkie narządy. Nie mogła
oddychać.
Te myśli,
koszmarne, koszmarne myśli wciąż ją zadręczały. Dusiła się, przytłoczona,
otumaniona wspomnieniami. Cienie przeszłości nigdy nie dadzą jej spokoju.
Nie zasłużyła na
wybawienie.
Nikt nie zasłużył.
~*~
Rozdział dodany nieco wcześniej, niż zamierzałam, ale wiem, że do połowy marca raczej nic się tu nie ukaże, więc... Wolałam teraz.
Konkurs zbliża się wielkimi krokami, więc na pisanie będę musiała przeznaczyć znacznie mniej czasu niż do tej pory, dlatego to prawdopodobnie będzie jedyny rozdział w tym miesiącu.
Wiem, że nie za dobrze wyszła mi retrospekcja. Opisy są trochę wymuszone, ale tłumaczę się tym, że nigdy nie byłam na angielskim ślubie i bałam się popełnić jakąś gafę. Tak więc proszę o wyrozumiałość, tym bardziej że był to jeden z trudniejszych rozdziałów.
Sądzę, że domyślacie się już, co stało się kilka lat temu. A jeśli nie, to już od przyszłego rozdziału akcja wreszcie ruszy do przodu i powoli zacznę wyjaśniać poszczególne wątki. Dzisiejsza końcówka jest jakby wstępem do wyjaśnień. No wiecie, musiałam wreszcie dać jakiś dramat ;3
Jestem sadystką.
Tak że... do zobaczenia w połowie marca z ósemką ;)
Swietnie opisalas ślub dziewczyno, było to bardzo romantyczne,.. I to ich zagubienie i stres.... Wszyscy denerwują sie ślubem,niezaleznie od uczucia ;) najwyraźniej corrine spowodowała wypadek,w. Którym zginął syn jej i Dantego? Jesli tak jest, to przecież nie odebrała bardzo ważnej osoby tylko mężowi... Ponadto....nie zna, szczegółów, ale nie wiem,czy jpowinna sie az tak zadręczac...jurcze, z jednej strony chciałabym juz wszystko wiedziec, a a z drugiej troche sie boje prawdy... No i jest jeszcze ten dziwny raphael...
OdpowiedzUsuńNie, Corinne nie spowodowała żadnego wypadku ;> Co prawda, dobrze kombinujesz, ale to jeszcze nie to ;) Okaże się w ciągu najbliższych rozdziałów.
UsuńPrawda nie jest aż tak straszna ;p To znaczy, może jest, ale bać się jej nie trzeba ;D
Ralph na razie do retrospekcji nic nie ma; ważny jest w sumie teraz, gdy Corinne się zamartwia, a Dante pracuje.
Dziękuję za opinię ^^
Hm,to moze ten syn żyje, tylko ze cos mu sie stało?ale mówisz,ze nie spowodowała wypadku...wiec nie wiem, co takiego mogło sie stać. Jesli mówisz,ze az takie strasznie to nie jest, to jednak chce wiedziec i mam nadzieje,ze niedługo pojawi sie nowy post.zaparszam serdecznie na mój nowy blog -niedoceniony.blogspot.com
UsuńW walentynki opublikować rozdział ze ślubem, czyż to nie romantyczne? ;)
OdpowiedzUsuńLubie sposób w jaki opisujesz stany emocjonalne swoich postaci. Sama mam z tym problem, więc często zwracam na to uwagę u innych.
Domyślałam się, że tragedia Corinne i Dantego może dotyczyć dziecka, ale dalej nie wiem dokładnie co się takiego stało. Chłopiec zginął i poniekąd przyczyniła się do tego Corinne. Przynajmniej na to wygląda. Zastanawia mnie tylko w jaki sposób zginął. Może Corinne go nie upilnowała i wpadł pod samochód? No nie wiem. Poczekam i zobaczę co Ty wymyśliłaś.
A może i romantyczne ;) Nawet nie zauważyłam tej zbieżności ;o
UsuńOch, tragedia może dotyczyć dziecka, ale nie tylko ;) Wszystko jest bardziej złożone, ale masz całkiem dobry tok rozumowania ^^ I pozbyłaś mnie elementu zaskoczenia ;c
Na obecną sytuację małżeństwa składa się wiele rzeczy - przeszłość, problemy w firmie Dantego i tak dalej...
Dziękuję za opinię ;)
Bardzo ładny nowy szablon, to po pierwsze :)
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam zaskakująco szybko, nie wiem czemu. Chyba był za krótki, a ja dość szybko czytam, więc muszę mieć bardzo długie, aby mi pasowało. ;D Niemniej jednak uważam, że ślub opisałaś poprawnie. Także nie byłam na żadnym angielskim ślubie, lecz nie sądzę, aby w dużym stopniu różniły się od tych polskich. Tyle tylko, że ten u Ciebie był na podwórku. Co prawda myślałam, że opiszesz dokładniej jak to wszystko wyglądało, ale nie ważne, że tak się nie stało. Uważam, że bardzo ładnie oddałaś emocje, jakie towarzyszyły i Corinne i Dantemu. :)
Co do drugiej części... Nie jestem w stanie stwierdzić, czy chociażby podejrzewam, co się stało z chłopcem. Może to wypadek, a może nieuwaga Corinne. Nie wiem, byli na spacerze i kobieta go nie przypilnowała. W sumie wszystko jest możliwe. Poczekam więc, aż napiszesz o tym coś więcej :)
Uważam, że rozdział Ci się udał. Nie był jakiś długi, ale naprawdę podobała mi się reakcja kobiety. Zwłaszcza, że teraz jestem w nastroju na pisanie takiego rozdziału u mnie. Wszystko się tak ładnie zgrywa, że jestem w stanie dokładnie wyobrazić sobie, jaki ból czuje. I to sprawia, że coraz bardziej ciekawi mnie, co też się stało chłopcu. :)
Pozdrawiam !
Nie chcę nic mówić o chłopcu; wszystko wyjdzie, że tak powiem, w praniu. Przez najbliższe rozdziały kolejne wątki będą stopniowo rozwijane i wiele rzeczy się wyjaśni.
UsuńTak, z fragmentu "spazmu" Corinne również jestem zadowolona ;) Pisało mi się to nawet dobrze; przelałam w tamte słowa wiele emocji, a przynajmniej tak chciałam...
Dziękuję za opinię i również pozdrawiam ;)
Przybyłam.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze... przepraszam, ale nie czuję za bardzo tego rozdziału. Tzn. jedynie retrospekcji, bo dalsza część mi się spodobała. Ten ślub wydał mi się dziwnie drętwy, nie wiem, nooo T_T
Po drugie, co już mówiłam, za często powtarzasz imię Corinne. Cały czas tylko Corinne to, Corinne tamto... No za dużo :D
Ogółem ten rozdział mógł wyjść lepiej. Cierpisz na jakiś brak weny czy coś podobnego może? Wygląda, jakby Cię trochę zbloczyło w kwestii pisania. Ale to tylko moje odczucia, a pewnie i tak się mylę ;_;
Odweniło mnie. Przez ciebie. To twoja wina, Redbird.
UsuńOch, to w następnym rozdziale zredukuję to imię, obiecuję. Żebyś się tylko nie stresowała, czytając rozdział.
Wiem, w sumie wszystko można napisać jeszcze lepiej, więc... Hm, no cóż, nie każdy rozdział musi być perfekcyjny, prawda?
Dziękuję za opinię ;)
Ciekawe, co się stało z dzieckiem Corinne i Dantego. Zaskoczyłaś mnie, że ich dziecko miało pięć lat i jeszcze do tego Corinne obwinia się za jego śmierć. Pewnie to jest powodem ich ciągłych nieporozumień.
OdpowiedzUsuńOpis ślubu Corinne i Dantego dobrze Ci wyszedł. Świetnie oddałaś ich emocje.
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.
Hm, nigdzie nie jest napisane, że to ich dziecko ^^
UsuńJest wiele powodów, przez które nie mogą dość do porozumienia, a które później wyjdą na jaw; trzeba tylko trochę poczekać.
Cieszę się, że spodobał Ci się opis ślubu ;)
Dziękuję za opinię i również pozdrawiam ^^
Chyba się spóźniłam? Alicja A, i Cruncut już skomentowały? U, nie wyrabiam się, ale to dlatego, że piszę nieco opóźnione opowiadanie prezent na Walentynki nie zdążyłam dodać go w terminie. Za to będzie dodane w nocy z niedzieli na poniedziałek... Co do treści dla mnie, jak zawsze perfect! Opisy retrospekcje po prostu genialne! Ślub taki romantyczny coś w sam raz na Walentynki. Natomiast, co do wątku dziecka. Tak podejrzewałam, że Corinne i Dante mieli potomka, lecz wydarzyła się jakaś tragedia. czekam na rozstrzygnięcie. Chyba niczego nie przeoczyłam, hmm? Zapraszam do mnie, ale nie musisz się spieszyć z czytaniem...
OdpowiedzUsuńNie, raczej nic nie przeoczyłaś ;) Łatwo było się wszystkiego domyślić po tym rozdziale, ale na razie nic nie powiem na temat tej domniemanej "tragedii".
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się spodobał ;)
Dziękuję za opinię i do zobaczenia u Ciebie na blogu ^^
Trochę za późno wzięłam się za czytanie i dlatego dopiero teraz komentuję. :)
OdpowiedzUsuńŚlub Corinne i Dantego był taki słodki, magiczny, romantyczny i w ogóle był niesamowity. Mam niezłe schizy i jestem nieźle rąbnięta, ale przez chwilę skojarzyło mi się to ze ślubem Belli i Edwarda. Błagam o wybaczenie. xD Ale tak całkiem na poważnie. Cała ceremonia była naprawdę wspaniała.
Ciekawi mnie co takiego wydarzyło się, że Corinne obwinia się o śmierć synka. Przecież raczej nie zamordowała go z zimną krwią, ani nie uczyła latać, by później kilka razy uderzył o podłogę. ^^
Szkoda mi Dantego. Przez swojego wspólnika może teraz zbankrutować, a co się wtedy stanie? :( Mam nadzieję, że Raphael jako dziecko mu pomoże w poszukiwaniu inspiracji na zabawki.
Och, wybaczam, ale nieco mnie zdziwiło, że skojarzyłaś to z Edziem i Belissimą ;o Serio.
UsuńOch, wszystko się wyjaśni, tylko trzeba spokojnie poczekać ;p Kolejne rozdziały zdradzą, co takiego się stało ;>
Dziękuję za opinię ;)
Bardzo podobał mi się opis ślubu. Po słowie autorskim sądziłam, że chcesz dokładnie opisać całą ceremonię, ale cieszę się, że skupiłaś się na tych najważniejszych momentach dla Corinne i Dantego oraz towarzyszących im emocjach, bo dzięki temu można było wczuć się w klimat całej uroczystości. No i przede wszystkim odczuć, że oboje bardzo się kochają i są przeszczęśliwi, mimo początkowych wątpliwości. Ale tak chyba każdy ma przed ważnymi wydarzeniami w życiu, często niepotrzebnie i wręcz głupio z perspektywy postronnej osoby, waha się, czy dobrze robi.
OdpowiedzUsuńNie powiem, końcówka mnie zaskoczyła. Zastanawiam się, kim był ten chłopiec i co takiego zrobiła Corinne, że do teraz nie potrafi pozbyć się wyrzutów sumienia. Czy rzeczywiście bezpośrednio przyczyniła się do tragedii (chociaż w to ciężko mi uwierzyć, biorąc pod uwagę jej charakter), czy może była przy tym obecna i obwinia się, że gdyby postąpiła inaczej, to wszystko mogłoby potoczyć się inaczej?
No nic, trzeba (nie)cierpliwie czekać na dalsze rozwinięcie wątku.
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardziej skupiłam się na emocjach, bo to opowiadanie psychologiczne, więc... Poza tym, jak już wspomniałam, bałam się popełnić jakiś błąd, o który niełatwo, gdy pisze się o obcym państwie, dlatego też byłam oszczędna w opisach.
UsuńCorinne jest bardzo wrażliwa, to fakt. Obwinia się o wiele rzeczy, nawet jeśli niezbyt się do nich przyczyniła.
Wyjaśnię wszystko już niedługo, bo za dosłownie dwa, może trzy rozdziały. Teraz retrospekcje będą nieco inne, to mogę obiecać ;)
Dziękuję za opinię i również pozdrawiam ^^
bardzo ładny rozdział. przeczytałam go w dzień dodania, ale oczywiście jak to ja, zupełnie zapomniałam skomentować i teraz próbuję sobie przypomnieć, co chciałam napisać :)
OdpowiedzUsuńBale, imprezy, śluby... to niektóre z tych scen, które dokładnie widzimy w swojej głowie, wyobrażamy sobie jako idealne, emocjonujące i w ogóle. a kiedy piszemy, okazuje się, że to wcale nie jest takie fajne. ale po tym jakże długim wstępie muszę przyznać, że Twój opis ślubu był piękny. Nie skupiałaś się aż tak bardzo na ceremonii. Ważniejsze były emocje i uczucia, które towarzyszyły młodej parze.
Ale końcówka trochę nas wyprowadziła z tego sielankowego nastroju. Trochę współczuję Corinne jej charakteru. Dziewczyna jest bardzo wrażliwa i obwinia się za wiele rzeczy, jednak nie wierzę, aby miała bezpośredni, albo lepiej - zamierzony - udział w śmierci synka.
pozdrawiam!
Cieszę się, że opis ślubu przypadł Ci do gustu ;) Niezbyt pewnie się czułam, pisząc tę retrospekcję, ale gdy widzę pozytywne opinie, to od razu się uśmiecham ^^
UsuńJa też współczuję Corinne. Trochę (bardzo) pastwię się nad nią w tej historii, mimo że na razie tego nie widać. Ze mną dziewczyna ma przechlapane!
Dziękuję za opinię i pozdrawiam :)
Muszę przyznać, że bardzo szybko pochłonęłam tę historię. Jest niezwykła. Ma w sobie słynne "to coś". Bardzo szybko się czyta rozdziały. Z rozdziału na rozdział chce się ciągle więcej. Czuję niedosyt. Czekam z niecierpliwością na więcej !
OdpowiedzUsuńhttp://skrzywienie-cienia.blogspot.com/
Cieszę się, że historia Corinne i Dantego przypadła Ci do gustu ^^
UsuńDziękuję za opinię :)
Jakiś czas temu znalazłam Anielskie Szepty i zachęcona szatą graficzną oraz informacjami znajdującymi się w zakładce O blogu, postanowiłam przystąpić do czytania. I nie żałuję, że poświęciłam swój czas wolny na nadrabianie wszystkich rozdziałów, ponieważ było warto. Opowiadanie idealnie trafia w mój gust. Pisane jest prostym, zrozumiałym językiem i właśnie to czyni je niezwykłym. Polubiłam Corinne i Dantego. Tworzą naprawdę świetne małżeństwo. Opowiadałam koleżance nawet, że chętnie bym się zamieniła na miejsca z Cori, bo Dante jest niesamowity. Polubiłam również tego uroczego chłopca, który skradł moje serce swoją dojrzałością. Mam co do niego pewne przeczucia, ale czy były one słuszne, okaże się dopiero wraz z rozwojem akcji. Domyślam się, co zaburzyło harmonię małżeństwa Corinne i Dantego, aczkolwiek chętnie sprawdzę, czy faktycznie miałam rację. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Sollicitudo.
Szkoda mi Cor. Biedna tak bardzo cierpi. I jeszcze te problemy. Jak ma się coś zjebać, to wszystko na raz. ;c
OdpowiedzUsuńPodoba mi się że wplatasz w historię fragmenty wspomnień bohaterów ;)
OdpowiedzUsuń