niedziela, 3 listopada 2013

3. Mrożona kawa



Minęły dokładnie dwa tygodnie od feralnego wydarzenia nad brzegiem Derwentu. Mimo wszystko Corinne często myślała o tajemniczym mężczyźnie, który tamtego dnia ją zaczepił. Chociaż niemal codziennie siadywała w tym samym miejscu, ani razu go nie ujrzała. Ze zdziwieniem przyznała, że chętnie spotkałaby go jeszcze raz, jednak bała się, że znowu z przerażenia odejmie jej mowę.
Tak i było tamtego wtorku, gdy co chwilę odrywała wzrok od „Dumy i uprzedzenia”, by uważnie rozejrzeć się dookoła w poszukiwaniu wysokiego i niezwykle przystojnego mężczyzny. Sama się sobie dziwiła, bo nigdy czegoś takiego nie przeżyła – nie miała w zwyczaju wyczekiwać na jakiegoś mężczyznę.
Głupia jestem, pomyślała ze złością, zamykając z trzaskiem książkę. Dlaczego miałaby spotkać Dantego po raz drugi? Derby to duże miasto, a ich spotkanie było przypadkowe i istniała nieduża szansa na ponowną rozmowę.
Corinne podniosła się i schowała książkę do torby. Znowu zbierało się na deszcz, więc w Myszkę wstąpiła nadzieja, że jeszcze zobaczy Dantego. W końcu ich ostatnie spotkanie właśnie tak wyglądało – ten tajemniczy mężczyzna przyszedł w porze deszczu. Historia jak z bajki o „Kopciuszku”, pomyślała z cieniem uśmiechu na ustach. Przez moment stała, znosząc pierwsze krople deszczu spływające jej po karku. Gdy jednak zmarzła i w dodatku przemokła do suchej nitki, postanowiła ukryć się w pobliskiej kawiarni.
I tak go nie zobaczę, pomyślała ze smutkiem.
Tajemniczy Dante Whisper niezwykle ją intrygował i nieco żałowała, że dwa tygodnie temu tak szybko od niego uciekła. Gdyby nie ta nieśmiałość…
Biegiem pokonała odległość dzielącą ją od kawiarni „Caelum”. Gdy tylko pchnęła drzwi i wpadła do środka, poczuła zapach ciepłej szarlotki i kawy. Uśmiechnęła się do siebie, zajmując wolny stolik. Spuściła wzrok i wyjęła z powrotem książkę.
Lubiła to miejsce. Często kiedyś przychodziła tu z tatą, by móc napić się gorącej czekolady. Kilka razy spotkała się w „Caelum” ze swoją dobrą koleżanką, temperamentną Faith. Zazwyczaj jednak – dokładnie od sześciu miesięcy – przesiadywała tu sama, potrafiąc wypić kilka kubków gorącej czekolady na raz.
Kelnerka Plum podeszła do stolika i z uśmiechem spytała:
– To, co zawsze?
Corinne pokiwała głową. Za każdym razem zamawiała to samo – kubek gorącej czekolady i duży kawałek ciasta z jagodami.
Pochyliła się nad książką, izolując od świata długimi blond włosami. Usiadła w kącie, by nikt jej nie dostrzegł; nigdy nie lubiła rzucać się w oczy. Słuchała uważnie spokojnej muzyki lecącej z głośników, próbując skupić się na tekście. Coś jej jednak przeszkadzało, ale nie potrafiła określić, co to było.
I w dodatku trzęsła się z zimna. Oczami wyobraźni już widziała siebie, jak leży z gorączką w łóżku, nie mogąc się ruszyć. Woda skapywała jej z włosów na stolik, a ubranie przyległo do ciała. Po co czekała na Dantego, skoro wiedziała, że i tak go nie spotka?
Nagle zezłościła się na mężczyznę. Doskonale, jeszcze się przez niego przeziębi!
– Proszę, oto pani zamówienie. – Nagle przed Corinne pojawił się kubek gorącej czekolady, ciasto jagodowe i filiżanka kawy.
Corinne zmarszczyła brwi.
– Nie zamawiałam tego – mruknęła.
Plum wzruszyła ramionami, ale dziwny uśmiech wstąpił na jej usta.
– Tamten pan kazał mi to zaoferować – powiedziała kelnerka, patrząc w bok.
Corinne spojrzała w tamtym kierunku. Jej serce nagle zamarło, gdy zobaczyła Dantego, siedzącego z gazetą w dłoni. Mężczyzna patrzył na nią uważnie, uśmiechając się lekko.
Plum nagle zniknęła, zostawiając Corinne samą z walącym sercem i rumieńcem zakwitającym na bladej twarzy.
Gdy Myszka zobaczyła, że Dante powoli wstaje i kieruje się w jej stronę, nagle zapragnęła zapaść się pod ziemię. Mimo że w głowie układała sobie miliony razy scenariusz ponownego spotkania z Dantem, to gdy do niego doszło, straciła całą pewność siebie, jaką w sobie uzbierała przez ostatnie dwa tygodnie.
– Witaj, Corinne – powiedział powoli Dante, stając naprzeciw jej stolika. – Już myślałem, że mnie nie zobaczysz. Mogę się dosiąść?
Myszka pokiwała głową, spuszczając wzrok. Co się z nią działo? Tyle razy wyobrażała sobie to spotkanie, a teraz nie potrafi wykrztusić nawet słowa!
Dante usiadł naprzeciw niej, wpatrując się uważnie w Corinne. Sam nie wiedział dlaczego, ale nieśmiała i skryta dziewczyna fascynowała go. Była bardzo ładna, ale też cicha i spokojna.
– Znowu wyglądasz na smutną. Odnoszę wrażenie, że to przez moją obecność. A może ta kawa ci nie smakuje?
– Nie lubię mrożonej – cichutko wyszeptała Corinne. – Ale nie bierz tego do siebie!
– Nie ma problemu. Sam wypiję. – Dante wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Hej, nie lubię, gdy kobieta jest smutna, a ty wydajesz się być wręcz zrozpaczona. Co się stało, jeśli mogę spytać?
Corinne nie chciała, by Dante zadawał jej takie pytania. Nie znała go, nie wiedziała, jaki jest, więc co miała mu powiedzieć? Że cierpi po śmierci ojca? Że jest zupełnie sama? Że przeraża ją ten dziwny ścisk w żołądku, który pojawia się na widok mężczyzny?
– Nic – odparła cicho. – Proszę, nie zadawaj mi pytań…
Znowu robiła z siebie idiotkę. Co to w ogóle za prośba? „Nie zadawaj mi pytań”… Tylko się kompromitowała; zresztą jak zawsze przy nieznajomych. Ale akurat teraz, gdy nowo poznany mężczyzna był naprawdę intrygujący, musiała zrobić wstyd. Ach, gdyby nie była tak chorobliwie nieśmiała!
– Co tutaj robisz? – spytała nagle, nim zdążyła się ugryźć w język.
Co w nią wstąpiło? Nigdy nie była niegrzeczna, a tu nagle, z nerwów, wystrzeliła z tym pytaniem takim tonem, jakby oskarżyła go właśnie o jakieś morderstwo.
Dante jednak najwyraźniej się tym nie przejął, bo uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie Corinne zaproponowała mu darmowy wyjazd do Paryża na tydzień.
– Czekałem na deszcz.
Corinne zaśmiała się nerwowo.
– Nie żartuj – poprosiła, ośmielając się podnieść wzrok znad kawy.
– No dobrze, czekałem na ciebie. No wiesz, nie mogłem się powstrzymać, więc tu przyszedłem i liczyłem, że też zawędrujesz do tej kawiarni. I zobacz, jesteś tutaj, ja też, więc mogłabyś się uśmiechnąć z powodu tego szczęśliwego zbiegu okoliczności.
Corinne zaśmiała się lekko, kręcąc głową.
– Jesteś niemożliwy.
– Jeszcze mnie nie znasz. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Ale od czego jest rozmowa?
Corinne zarumieniła się, ściskając w dłoniach ciepły kubek z czekoladą.
– Możemy zacząć od pytania, dlaczego ciągle jesteś smutna. Uwierz mi, że masz bardzo ładny uśmiech, a w ogóle z niego nie korzystasz.
Corinne znowu zachichotała, dziwiąc się sobie.
– Nie znam cię – mruknęła, patrząc się w ciemne oczy mężczyzny.
Dante wywrócił oczami.
– Nazywam się Dante i mam dwadzieścia jeden lat. Razem ze znajomym otworzyliśmy niedawno małą fabrykę zabawek. Rzuciłem studia prawnicze na rzecz tego biznesu, czego moi rodzice nie potrafią mi wybaczyć. Mieszkam na obrzeżach Derby, w dwupokojowym mieszkanku. Już znasz mnie lepiej, widzisz?
Corinne wywróciła oczami. Co miała zrobić? Dante wydawał się być śmiały, wesoły i doprawdy rozbrajający swoim optymizmem, ale co miała poradzić na to, że kompletnie nie potrafiła mu zaufać? Do tej pory miała zaledwie dwoje przyjaciół – swojego tatę i Faith. Ale od śmierci Stevena została sama, bo Faith wyjechała do Londynu i rzadko ją odwiedzała.
– Dalej jesteś przerażona, Corinne. Posłuchaj – pochylił się nad stolikiem – co powiesz na to, że ja ci dam swój numer, a ty mi swój, i za kilka dni się spotkamy?
– W sensie randka? – spytała oszołomiona Myszka, otwierając oczy ze zdziwienia.
– Tak.
Poczuła ścisk w żołądku, przez co zrobiło się jej niedobrze. Tak szybkiego obrotu spraw się nie spodziewała. W dodatku kolana jej zmiękły, a na policzki z powrotem wstąpił rumieniec.
– Obiecuję, że się postaram. – Dante znowu się uśmiechnął. Jego pewność siebie strasznie przytłaczała dziewczynę. – I żebyś się nie bała, że nic złego ci nie zrobię, to spotkamy się tutaj, dobrze? Tylko mam widzieć uśmiech, jasne? Bo bardzo ładnie się uśmiechasz.
Corinne wywróciła oczami, ściskając w dłoni kubek z chłodną już czekoladą. Dante mimo wszystko był rozbrajający. Chociaż jego widok powodował u Myszki milion reakcji stresowych, to nie mogła się nie uśmiechnąć. Z pewnością bardzo się ucieszyła na zaproszenie.
– To jak? Zgadzasz się, Corinne?
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i pokiwała głową.
Od śmierci taty chyba jeszcze nie była tak szczęśliwa.

– Dante, ten chłopczyk jest cudowny!
Corinne westchnęła, opadając na fotel w samochodzie. Właśnie wracali do domu, rozmawiając o Domu Dziecka i małym Raphaelu. Dante stukał nerwowo paznokciami o kierownicę, słuchając zachwyconej żony.
– Rozmawiałam z nim. Nawet sobie nie wyobrażasz, jaki jest niesamowity!
Corinne uśmiechała się tak szeroko, że Dante aż się zdziwił, jak ten chłopczyk zadziałał na jego żonę. Mimo wszystko wciąż był sceptycznie nastawiony do tego wszystkiego.
– Corinne, to był pierwszy raz. Nie znasz go.
– Ale go poznam – uparła się kobieta, wbijając w męża wzrok. – Posłuchaj, to jest dziecko, którego szukamy. Dante, gdybyś z nim porozmawiał…
– Chyba musimy się jeszcze zastanowić, czy powinniśmy podejmować się tej adopcji – powiedział rzeczowo Dante, parkując samochodem pod ich domem.
Corinne nie rozumiała męża. Miliony razy rozmawiali o tym, że chcą dziecka. Dante nie był pewien, owszem, ale w końcu się zgodził. Może trochę niechętnie, ale Corinne i tak miała nadzieję, że Dante zmieni zdanie, gdy poznają odpowiednie dziecko.
Wysiedli z auta, milcząc uparcie. Corinne nie rozumiała Dantego – dlaczego dopiero teraz jej powiedział, że nie jest pewny adopcji?
Corinne bardzo chciała uratować ten związek. Oboje pragnęli dziecka, więc kobieta zaproponowała adopcję. Dante, mimo że na początku bardzo sceptyczny, w końcu się zgodził. A teraz mówi jej, że on musi się zastanowić!
Corinne była niemal pewna, że powinni zaadoptować Raphaela. Chłopczyk po prostu był niesamowity. Pokochała go niemal od razu, można by rzec, że i od pierwszego wejrzenia. Gdyby Dante go poznał, porozmawiał z Ralphem…
Gdy znaleźli się w dużym salonie, Corinne opadła na miękką skórzaną kanapę. Mierząc wzrokiem Dantego, spytała:
– Dlaczego tak nagle zmieniłeś zdanie? Rozmawialiśmy…
– Nie jestem pewien, czy nadajemy się na rodziców. Czy nie jest za wcześnie… Corinne, musimy jeszcze przejść przez masę testów, rozmów z psychologami, musimy poznać bliżej to dziecko… Czy jesteś gotowa na to wszystko?
– Tak, Dante, tak. Nie rozumiesz, że ja pragnę tego dziecka? Przecież oboje chcieliśmy być kiedyś rodzicami…
Corinne załamał się głos.
– No właśnie – mruknął chłodno Dante. – Kiedyś.
Corinne schowała twarz w dłoniach. On jej nie wybaczył.
Ciężko było jej to wszystko znosić. Dante wciąż był na nią zły, ciągle się do czegoś przyczepiał. Nie miała już siły na to wszystko; czasem po prostu chciała wyjść na kilka godzin, by móc na spokojnie przemyśleć te wszystkie sprawy dotyczące ich życia, a potem zrobić to, co trzeba.
Tylko co należało uczynić?
Bała się jednak, że tym sposobem dojdzie do wniosku, że to koniec i powinni się z Dantem rozstać. Ale ona kochała męża i nie wyobrażała sobie życia bez niego. Znowu miałaby być sama? Zupełnie samotna, opuszczona? Tak bardzo bała się samotności…
Nie chcę go stracić.
– Dante, czy ty naprawdę nie rozumiesz, że ja chcę uratować nasze małżeństwo? Dlaczego ty ciągle mi to utrudniasz?
Łzy spływały jej po twarzy, bo nie była w stanie ich już powstrzymywać. Cała jej radość i euforia, towarzyszące podczas podróży do domu, zupełnie wyparowały; teraz zastąpiła je zwykła bezsilność. Już nie dawała rady.
– Dziecko nie jest lekarstwem na nasze problemy – powiedział powoli i chłodno Dante. – Nie myśl, że gdy zaadoptujemy Raphaela, to wszystko zniknie i będzie jak w bajce, Corinne. Nie pokładajmy tyle nadziei w chłopcu, którego nawet dobrze nie znamy.
Kobieta przygryzła wargę. Co, jeśli Dante miał rację? Co, jeśli ich związku nie da się już uratować? Byli małżeństwem osiem lat i te wszystkie wspólne, naprawdę szczęśliwe chwile miałyby odejść w niepamięć?
Może to już koniec?
Nie myśl tak, Corinne.
Kiedy to się stało? W którym momencie wszystko zaczęło się sypać? Kiedyś byli tak szczęśliwi, a teraz zostały tylko wspomnienia i ból. Dlaczego ta historia miała się tak skończyć? Corinne nie chciała, by ich małżeństwo się po prostu rozpadło. Za bardzo kochała Dantego, by teraz pozwolić mu odejść.
– Porozmawiajmy – poprosiła roztrzęsionym głosem. – Proszę, usiądźmy i po prostu porozmawiajmy.
– Jak dawniej? – nagle spytał bezbarwnym głosem Dante.
Kiedyś wszystko było proste, pomyślała nagle Corinne. Ich rozmowy nie przeradzały się w kłótnie o błahostki, z ich ust nie sączyły się złość i sarkazm, potrafili znaleźć jakiś kompromis.
Dlaczego teraz było tak trudno?
Jednak Corinne widziała nadzieję w kolejnych rozmowach. Po prostu nie mogą wciąż na siebie krzyczeć. Muszą zachować spokój i najzwyczajniej na świecie normalnie porozmawiać. Dlatego też Corinne wzięła głęboki wdech i cichym, opanowanym już głosem potwierdziła:
– Jak dawniej.

Może jeszcze wszystko da się uratować?

~*~
Te święta dobrze wpłynęły na moją wenę - piszę, piszę i nie mogę przestać.
Chyba milion razy coś poprawiałam w tym rozdziale, coś kasowałam, dodawałam, myślałam i... stwierdziłam, że już nic nie ulepszę, ponieważ to, co chciałam pokazać w tym rozdziale, zostało przedstawione. Tylko wydaje mi się, że przesadziłam z tymi emocjami; to się powoli robi niesmaczne. Naprawdę. Taka mała ilość tekstu - całe cztery strony (!) - a tyle uczuć. Chciałam jakoś powiększyć objętość tego rozdziału, no i mi się udało, bo w pierwotnej wersji miał trzy strony.
Nie wiem, co się ze mną dzieje - kiedyś ledwo mieściłam się w siedmiu stronach.
Coraz gorzej ze mną.
Nie umiem już wyłapywać błędów, bo znam ten tekst na pamięć, więc hejtujcie do woli.
Następny rozdział pewnie pod koniec miesiąca albo na początku grudnia.
No chyba że znowu nagle znajdę czas na pisanie, ale na to się niestety nie zanosi.
Liczę na szczere opinie. 

18 komentarzy:

  1. Uwielbiam tą historię! :)
    Świetnie piszesz, Twoi bohaterowie są bardzo naturalni. ;)
    Trochę mi tylko zgrzytało, kiedy Corinne wywracała oczami, bo nie jest to raczej przyzwyczajenie osób nieśmiałych.
    Poza tym, mała pomyłka:
    ,,Gdyby Dante go poznał, porozmawiał z Ralphem…''
    A potem:
    ,,Nie myśl, że gdy zaadoptujemy Raphaela, to wszystko zniknie i będzie jak w bajce, Corinne.''
    W takim razie: Raphael, czy Ralph. xD
    Jestem bardzo ciekawa, co doprowadziło do tego zaostrzenia się kontaktów w związku Corinne i Dantego. :)
    Te wspomnienia na początku są niesamowite.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę dużo weny. <3
    Pozdrawiam,
    Carmen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ralph to zdrobnienie od Raphaela ^^

      Wszystko wyjaśni się później, obiecuję ;) Dziękuję za opinię i również pozdrawiam ;D

      Usuń
  2. Nareszcie nowy rozdział :) Retrospekcje są świetne i to one chyba najbardziej mi się podobają. Jestem też ciekawa tak jak Carmen, co doprowadziło do takiego stanu związek Corinne i Dantego. Ale właściwie to rozumiem wątpliwości mężczyzny co do adopcji i chciałabym zrozumieć też skąd te nalegania Corinne.
    Wiem, że niczego mi nie powiesz, więc zostaje mi tylko czekać do następnego rozdziału.

    Z pozdrowieniami od stałej czytelniczki ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, retrospekcje są lepsze, bo nad nimi bardziej się skupiałam. W sumie to one będą ważniejsze, bo wciąż prowadzą do tego, jakim sposobem związek Corinne i Dantego się sypie.
      Oczywiście, że Ci nic nie powiem, co by to było, no ;D

      Stała czytelniczka XD Rany, to tak pięknie brzmi, że chyba gdzieś to sobie zapiszę ;D (skromność, ekhem, przeze mnie przemawia, ekhem XD).
      Również pozdrawiam i czekam na Twoją nową historię (jakby coś, mam być pierwsza, bo chcę zająć zaszczytne miejsce w "Obserwatorach" ;D).

      Usuń
    2. Oczywiście o nowym blogu poinformuje Cię natychmiast, ale jeszcze sobie trochę poczekasz, bo chcę najpierw napisać kilka rozdziałów do przodu, a na to brak mi czasu.

      Usuń
    3. Nie ma problemu, jestem cierpliwa ;D

      Usuń
  3. Elif, jak ja uwielbiam twoje opowiadanie. Moje ulubione spośród wszystkich, które dotąd przeczytałam :D. Wierz mi, że bardzo chętnie bym zhejtowała, ale umiem znaleźć czegoś, do czego mogłabym się przyczepić :(. Obiecuję, że przy kolejnym rozdziale bardziej się postaram xD. Strasznie podobała mi się ta retrospekcja, aż szkoda, że tak szybko się ją przeczytało. Uguu, tak się podjarałam nowym rozdziałem, a tu nie minęła chwila i znów trzeba czekać miesiąc :(. No cóż, nie mogę teraz chyba nic innego zrobić, jak tylko życzyć ci duuużo weny <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, miło mi ;)

      Jakiś mały hejcik? Chętnie; na pewno dałoby się coś znaleźć, bo chyba każde opowiadanie ma jakiś mały mankamencik.
      A tak przy okazji - co się stało z Twoim blogiem? Ech, wszyscy ostatnio je usuwają albo blokują, niefajnie, nooo ;(

      Jaki miesiąc ;D Jak dam radę, to pewnie zaraz po 20 listopada się coś ukaże ;)

      Życzysz mi Weny? Lepiej zamień to słowo na "Czas", bo to jego mi brakuje :<

      Usuń
  4. Jestem. Ambitne i wyczerpujące komentarze od Redbird nadchodzą...
    Nie, to mnie wkurzyło. Dante co rusz mówił "masz ładny uśmiech, och, ach, ładny uśmiech". Jezu, aż tak podjarany był tym jej uśmiechem? Matko. Och, ach, uśmiech Corinne.
    Głaz. Totalnie jak głaz. Tzn. Dante jak głaz. Będę go tak nazywała. Dante Głaz.
    Corinne, Corinne. Nadal nie mogę się zdecydować. Nie wiem, czy ją lubię czy też uważam ją za chorą psychicznie kobietę po przejściach.
    Tyle. Ambitne tyle. Patrz, jak dużo tego tam na górze ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, jutro ci przyniosę wielką czekoladę, bo dawno aż tak ambitnego komentarza od ciebie nie dostałam ;D

      A tak serio - Dante Głaz? Czy tobie już do końca na mózg padło?
      Założę się, że zżera cię zazdrość, bo też byś chciała usłyszeć, że masz ładny uśmiech ;*

      Oj, tak długo, jak od moich palców do klawiatury (wybitny żarcik, nie sądzisz?).

      Usuń
  5. jakie świetne opowiadanie ;) tak sie wciagnelam ze przeczytalam od razu wszystkie rozdzialy i zamierzam regularnie odwiedzac twojego bloga. uwielbiam takie opowiadania :D
    dziękuje za komentarz na moim blogu. ja az takich kontuzji nie mialam, ale te pace strasznie mnie dobijaja ;//
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię ;>

      Ech, kontuzje to moje drugie imię ;D W szpitalu wszystkie pielęgniarki mnie już chyba znają XD
      Również pozdrawiam ^^

      Usuń
  6. Uff, wreszcie udało mi się przeczytać kolejny rozradzał u ciebie. Napisałabym coś już wcześniej, ale nie miałam czasu... Chciałam, najpierw uporządkować sprawy związane ze swoim blogiem. A teraz już przechodzę do konkretów. Przede wszystkim bardzo podoba mi się tytuł. Początek, czyli powrót do wspomnień z przed lat chyba faktycznie może wyjaśnić problemy w małżeństwie Corinne. Adopcja to ważna decyzja, jeśli Dante odejdzie jego żona nie będzie mieć na to szans... Zresztą widać, że jemu na tym nie zależy. Słowem, oby tak dalej. Już mnie wciągnęło. Zapraszam do siebie na razie to taki niewielki bonus. Jednak już niedługo pierwszy epizod miniopowiadania. Link>> http://opowiadania-mandragory.blogspot.com/2013/11/bonus-nr-4-cos-o-rozach-baranku-i.html ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, ten tytuł mi tutaj pasował ;]

      To nie tak, że Dantemu na tym nie zależy. Po prostu się boi, nie jest pewny... Najwyraźniej trochę nieporadnie to wszystko opisałam, skoro odniosłaś wrażenie, że Dantemu nie zależy...
      Cieszę się, że Ci się podoba ;3

      Usuń
    2. Nieprawda, ty to bardzo dobrze opisałaś! Po prostu wywnioskowałam, że Dantemu nie zależy po tym, jak mówił o pragnieniu posiadania własnych dzieci. Kiedyś chciał je mieć, ale chyba już nie chce, mylę się? Być może tak. Aby rozstrzygnąć te wątpliwości muszę jeszcze poczekać...

      Usuń
    3. Wszystko okaże się później - w kolejnych retrospekcjach ^^
      Wydarzenia tam opisane naprawdę dużo wyjaśnią, jeśli chodzi o obecną sytuację. A Dante ma swoje powody do takiego zachowania ;3

      Usuń
  7. Dante coraz bardziej mnie intryguje :3 mam nadzieję że pomiędzy nim a Corinne się poprawi... no i Ralph <3 takie cudowne dziecko (:

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo im współczuję, zastanawiam się co takiego się stało, że ich małżeństwo się psuje? Mam nadzieję, że im się uda :) Piękne imiona ;)

    OdpowiedzUsuń